nasiona marihuany

Gdy Skunk #1 podbił Brooklyn.

Wyszukiwarka Forumowa:
X

x44n

Guest
Niżej przetłumaczone artykuły z konkursu, który miał miejsce tutaj:

https://www.forum.haszysz.com/showt...kunk-1-Hit-Brooklyn-79-KONKURS-na-tłumaczenie

- Kot.







Kiedy skunk #1 podbił Brooklyn


Święte nasiona 1979-1980 - Skunk #1
Koperta zawierała dwie bardzo duże kapsułki żelatynowe z 50 nasionami w każdej z nich.

normal_mj1.png


normal_mj1b.png


W roku 1978 zaprzyjaźniłem się z kilkoma Rastafarianami z Goldstreet w Kingston. Większość czasu który spędziłem na Jamajce miał miejsce na plażystej stronie Ozzie’s Shack w Negril, powyżej wzgórz Lucei, lub w „lesie” w Golden Hill pomiędzy Sav La Mar i Negril. Jakimś cudem jeden z moich kontaktów w Negril dał mi namiary Na swoich znajomych w Kingston, którzy z kolei powiedzieli mi o swojej rodzinie w Brooklynie.

Gość z NY był ganjamanem średniego szczebla, który siedział w tamtym miejscu od wczesnych lat 80’.
Zawsze chciałem rozwinąć swoją działalność do „Big Apple’a” (Nowego Yorku) ponieważ wyższe ceny za lepszą jakość lecące z powrotem na Wschód stały by się warte brania go przez całe Stany Zjednoczone… A nawet dalej.
Koncepcję tą trzymałem w sobie przez jakiś czas, aż kilka lat później, gdy postoje autostrady zostały zorganizowane w Nowym Meksyku i wzrosła skuteczność patrolów autostrad Arizony okazało się inaczej.
Mieliśmy w końcu niezawodne połączenie z high-end’ową Meksykańską sensilmillą, którzy również polubili wycieczki na wschód i byli skłonni do przednich, przyzwoitej wielkości ładunków w przedziale 150-250 funtów.

Nasz Arizoński wyrób domowy marki Madjag’a był ograniczony ilościowo i wyprzedawany zaraz po zbiorach.
To nie była chciwość, raczej konieczność która doprowadziła nas do dobrej sensi z południa naszej granicy i wkrótce rozgałęziliśmy się do Meksykańskiego importu. Ostrożnie, nasze szalone Tuskańskie znajomości wpadły w nasze ręce poprzez bliskiego, bliskiego przyjaciela.

Sekcja Bedford Stuyvesant of Brooklyn jest domem dla dużej karaibskiej kultury imigrantów zawierającej „Trinidadians, Haitians, Bahamians,” i przede wszystkim „Jamaicans.”
Była to kiedyś ciekawa, etniczna, holenderska okolica pełna Browstońskich apartamentów i mieszkań od dekad, tak jak wiele innych tradycyjnych dzielnic, zmutowane w coś zupełnie innego. W 1980 tętniący życiem nowojorski przemysł zielny był „królewski” i zbliżająca się epidemia cracku, kokainy dla pospólstwa była ciągle poza horyzontem, po lewej od Manhattanu i wysokiej klasy znanych nam miejskich chłopców.


normal_mj2.jpg


Po dość długim czasie zapoznawania się, moi nowi przyjaciele z dzielnicy Bed Stuy zaczęli wykupować cały Meksykański towar który mogliśmy dostać w swoje ręce.
To palenie było dobre, jeśli nie lepsze od ich legendarnego Lamb’s Bread, które nigdy nie było warte swojej ceny,
przynajmniej w ilości która trafiła na ulice NY.

Ładny ładunek korzennej Oaxacan lub trochę mocnej Guerry Gold zniewolił ich i uplasował się w górnej części ich rynku.
Ludzie wyważali swoje drzwi aby dostać więcej. My natomiast byliśmy skromni w naszych celach
i braliśmy małe i rozsądne dostawy. Można powiedzieć, że mieliśmy biegaczy służących naszej skromnej działalności dla delikatnego rozwoju nauki.
Nasza przykrywka nigdy nie zawiodła,
nawet kiedy była silnie wykorzystywana przez jednostkę.

Żadna z metod nie jest niezniszczalna, ludzie widzą tylko drogę do pierwszego niepowodzenia.
Dotychczas nigdy nie zaznaliśmy smaku porażki, nasz nurt Rasta ciągnie się nieprzerwanie 4 lub 5 lat.
Interesującym aspektem pracowania w Bed Stuy było to, że biali chłopcy sterczeli sami jak palec.
Bardziej oczywiste było zobaczenie Dread’a spacerującego z białym chłopakiem.
Można powiedzieć- „biznes”? Pracowaliśmy na ile to możliwe w nocy, spotykając się w małym mieszkaniu w piwnicy które służyło nam jako sklep do małych transakcji, na nie więcej niż funt towaru.
Właśnie w tym ukrytym mieszkaniu, niedaleko Nostrand Boulevard w którym spędziłem dużo czasu obserwując klientów przychodzących i wychodzących, mamroczących w tej pięknej Jamajskiej gwarze przez szparę w drzwiach a następnie wchodzących gdy nie było niebezpieczeństwa.
Moi Rasta koledzy nie dealowali z Amerykańskimi murzynami,
których nazywali Yanee Boys. Jakaś bariera utrzymywała się między nimi.
Wierzę, iż był to niepokój etniczno-lojalnościowy i przekonanie, iż jeśli człowiek "zszedł" i był Jamajczykiem, nie wsypie reszty załogi. JA również w to wierzę. Obserwowałem każdy moment, widziałem kiedy kupiec przychodzi i odchodzi,
obserwowałem karaibskiego mężczyznę wydającego zielone wraz z moją Rasta ekipą.
Spotkania były krótkie, ciche i spokojne. Strzały rozlegały się czasem w nocy, w rzadkich przypadkach, jednak dochodziły zawsze z dołu ulicy. Pakowanie w ciężki sprzęt było niezbędne do pracy w sklepie.
Ale używać go na miejscu nigdy nie było okazji, jeżeli nie była to odpowiedź na atak lub próbę zdziersta.
Czy odpowiednim będzie otwieranie drzwi przez dreda z dziewiątką w ręku?


Był ciepły wieczór, kiedy to zatrzymałem się w mieszkaniu Satta. Sklep nieopodal Nostrand był bardzo zapchany i
Mr. S chciał abym zatrzymał się w innym mieszkaniu z Rickym, aby omówić sprawy indooru o którym mu mówiłem.
Był świadomy reputacji domowego zioła, jednak on osobiście nigdy żadnego nie testował.
Ciekawość wzlatywała wysoko tej nocy po moich wspominkach o uprawie indoor i Mr. S po prostu musiał się tego dowiedzieć.
Nawet jednak porucznik Ricky zaśmiał się, kiedy wyciągnąłem chudego, szpliastego jointa zrobionego z papieru rozdartego wzdłuż.
Papier wypełniony był malutkimi, połamanymi kawałkami zioła, szeregowo stłoczonych w linii prostej.
Ja również śmieję się, lecz z innego powodu, wiedząc bardzo dobrze co się teraz wydarzy.
Byłem pewien, że on zostanie zniszczony jak tak wielu doświadczonych smakoszy zostało przedtem, przy kosztowaniu nowego i naprawdę potężnego zioła skupiającego geny Haze, Skunka i Afghańskich szczepów.
Mr. S wziął drugie mocne pociągnięcie po moim rozpoczynającym buchu. Widział on jak długo i intensywnie ciągnąłem z jointa i uczynił to samo odwzorowując mnie perfekcyjnie.

Sięgnąłem po nowego jointa zanim zdążył opanować śmiech i wziąć ostatniego bucha. Chciałem bardzo, żeby odbył prawdziwą wycieczkę i wypróbował na sobie co jeden buch może zdziałać. Było to prawdopodobnie tylko kilka sekund, ale wydawałoby się jakby minutę lub dwie później zrobił się trochę dziwny i zaczął mamrotać do Ricky’a w tym magicznym Kingstońskim bełkocie. Nagle zostaliśmy wygnani. Ledwo chwyciłem mój płaszcz, drzi zatrzasnęły się przede mną i Rickiem. Zostaliśmy wygnani.
Następnego dnia Mr. S zadzwonił i uczynił wiadomym, iż musimy przybyć jak najszybciej. W tej chwili.
Raz, na St. James Place, w jego pedantycznym mieszkaniu z meblami pokrytymi plastikiem oraz jamajskim rękodziełem, rozpocząłem z nim niewygodną wymianę słowną o tym, jak i dlaczego go pokułem. Wiedział, że szpilka zawiera LSD i dlatego miał tripa.
Po tym, jak natychmiastowo wysłał nas na zewnątrz i zablokował drzwi, musiał biegać w kółko przez 20 minut, może dłużej, jedynie w celu odzyskania równowagi i skupienia.
Wszystko stało się głupie, a on nie widział drogi z powrotem. Na szczęście jego ciało wróciło do siebie i dzień został uratowany (noc).
Mogę mówić naturalnie i bez ogródek, kiedy potrzeba. Przyjąłem osobowość „naukowca” i mogę opisać sytuację w sposób, w jaki dotrze do większości ludzi, muszę tylko być ostrożny i metodyczny: mówić prawdę w odmierzonych kawałkach które mają sens. Zrobiłem to dla Mr. S i on wiedział, że ja miałem rację. Czułem, że uwalniam go kontynuując moje wywody. Stawał się prawdziwym diabłem kiedy przychodziło testować ludzi. Na przykład, kiedyś zapłacił nam dodatkowe 2 grandy za towar. Nie zrobił tego celowo, tylko po to żeby sprawdzić czy zgłosimy „pomyłkę”.
Powoli jego fale mózgowe schodziły wystarczająco nisko dla niego aby się uśmiechać, śmiać i zacząć mleć językiem bardzo szybko na temat tego jak za***iście niestworzone to ziele było i jak nikt, nikt(!) z jego ziomków nie ma najmniejszego pojęcia jak bardzo silne będzie.
Klienci będą w jego rękach i na jego rozkaz, tak. Och, jakim przepiękną ziemią był Brooklyn.
I chwała chłopcom Arizony- w tym przypadku- czcigodnemu Samowi S i RCC Afghani #1.
Że dobre zioło było „Jah Mighty”
Najbardziej górnopółkowym towarem który chcielibyśmy zebrać w naszym elementarnym załadunku Maxi Sensi było może 3-5 funtów lokalnego, trudno dostępnego ziela. Mr. S kupiłby 50 funtów na poczekaniu przy każdych odwiedzinach. Miał klientów doświadczonych tym poziomem jakości palenia. Potrzebowaliby oni trochę czasu aby przywyknąć i ewentualnie można by zażądać od nich więcej, ponieważ oni nigdy nie zapaliliby czegoś podobnego. Ok, może kilku gości trzymającymi się blisko z Kolumbijczykami, ale poza tym to palenie wykręca każdego za pierwszym lub drugim buchem, powodując niechęć do jakiegokolwiek innego palenia. Na szczęście transport stał się szybki, kiedy to przyjaciele włączyli przyjaciół, a cała scena była szczęśliwa i wesoła w przeciągu miesiąca.
On stworzył lokalny rynek, głodny rynek. Kiedy nasze zapasy Afghani #1 bądź Skunk #1 były na wyczerpaniu, my przyłączaliśmy do biznesu znajomą markę Arivaca. Nawet kupując plon innego plantatora, nasze koszty były dość rozsądne i mogliśmy rzeczywiście podwoić nasze pieniądze z powrotem na wschód bez żadnych skarg. Śniliśmy tym snem w egzystencji i kochaliśmy każdą minutę życia.
Jestem pewien że wy, którzy byliście w podobnej sytuacji pamiętacie o satysfakcj. Niezbyt wielkim ego, ale sprawiedliwych nagrodach.


My, byliśmy hodowcami w sercu, którzy wyciągnęli się i znaleźli nową widownię. Nie ma to, jak być dobrze opłacanym za swoje ryzyko i móc ciągle pamiętać co ma największe znaczenie według naszego serca. Pieniądze przychodziły i odchodziły jak pory roku. My będziemy sadzić poniżej gorących skał i pod intensywnym słońcem naszego kanionu. Patrząc z perspektywy czasu zauważymy, że lata lecą. Ciągle, z pieniędzmi czy bez, mamy życie i to ono dzieli z nami specyficzny rytm i piękno. Czego nauczymy się, nigdy nie zapomnimy.

By madjag.
 
Ostatnia edycja:
S

Smutas

Guest
Madjag w High Times

Kolega z ICMag zapytał, jak to się stało, że napomnieli o naszym ziółku w paru numerach High Times (1979-1981).

Więc, pojawiliśmy się w High Times, bo chcieliśmy być znani, jednak nadal niewidoczni.
W jakiś sposób, dzięki naszemu młodzieńczemu entuzjazmowi, postanowiliśmy stworzyć dla nas nazwę, własne etykiety i wypromować całą tą niezwykłą otoczkę nt. tego, kim jesteśmy. Napłynęły pomysły na film i podkoszulki, linia odzieżowa też była rozważana. Ah, jacy z nas byli marzyciele!

normal_mj3.png


Stworzyliśmy własną markę, do tego ponad 1000 etykiet zostało wydrukowanych w pierwszych latach. To było zanim spotkaliśmy ekipę Santa Cruz Cali, z ich niezwykłym czuciem sztuki i etykietami na Skunk #1, Afghani #1 i na nasionach Kerala Indian. Ich twórczość nas zainspirowała nas równie tak, jak etykiety, które widzieliśmy w High Times przez te wszystkie lata. Mieliśmy przyjaciela, artystę-grafika, który potrzebował zajęcia. Do tej pory wysłałem do High Times kilka ze zdjęć, z moich albumów na ICMag. Podaliśmy ceny za nasz towar, jak i za Meksykańskie mieszanki ziołowe, hasz i peyotl, żeby brali nas za ekspertów z Arizony. Zadziałało, któregoś dnia nasze ceny widniały razem z innymi w zestawieniu lokalnych specjałów z naszego leśnego przesmyku. Gdzieś, w innym numerze High Times jest moje zdjęcie, tak jak kolejne napomnienie naszej marki, Madjag.

normal_mj4.jpg


Wielkie zaskoczenie nadeszło parę lat później. Telefon zadzwonił, a mój bliski przyjaciel krzyczał do słuchawki, "Zejdź do Circle K i kup świeży numer Newsweeka! Idź i oddzwoń zaraz!"
25 Październik, 1982 Newsweek, numer pt. "Broń, trawa i pieniądze - Amerykańskie konopie warte miliardy!" został właśnie wydany, a w pierwszej części artykułu nasze firmowe ziółko Madjag też zostało wspomniane.

normal_mj5.jpg


Byliśmy troszkę przestraszeni, jednak ogarnęło nas podniecenie, że w końcu spełniliśmy swój cel.
Trzymaliśmy się razem, a o wszystkim wiedziało tylko małe grono przyjaciół... Przez wiele lat.

normal_mj6.jpg


by Madjag, tłum. Smutas

---------- Post Zaktualizowany 18:31 ---------- Data pierwszego postu 18:30 ----------

ku**a znowu drugi? <rotfl>
 



Z kodem HASZYSZ dostajesz 20% zniżki w sklepie Growbox.pl na wszystko!

nasiona marihuany
Góra Dół