Wsadzam susz podkruszony do słoika i zalewam tyćkę nad poziom szałwii acetonem. Trzymam w ciemnym miejscu 24 godziny, a następnie aceton zlewam do miseczki przez bawełnianą chusteczkę albo sitko metalowe i małych oczkach. Miskę stawiam w łazience na kaloryferze, tuż obok otworu wentylacyjnego. Stawiam ją w ten sposób, żeby była przechylona lekko na jedną stronę, żeby w kancie się salvinorin zgromadził. Kolejne zalanie słoika zlewam w ten sposób, aby salvinorin, który osadził się gdzie indziej niż w tym schylonym w dół miejscem miski zlał się wraz z acetonem tam. Zalewam dopóty dopóki zlany aceton ma wyraźnie zielone zabarwienie. Kiedy cały aceton odparuje biorę susz, polewam go acetonem i czyszczę za jego pomocą miskę po brzegach i po boku. Potem wlewam troszeczkę acetonu na dno i mieszam, żeby się od miski odczepił salvinorin. Kładę w tym ten susz. teraz wiem, że jak wszystko odparuje to to co trzeba osadzi się na suszu. Na koniec leciutko namaczam acetonem susz i doczyszczam miskę jak się da. Eto voila, mamy własnej roboty niestandaryzowany ekstrakt.