- Rejestracja
- Lut 24, 2013
- Postów
- 24
- Buchów
- 0
Chcę podzielić się swoim ostatnim odkryciem - "Gummo" z 97 roku.
Korine ponoć kręcił ten film będąc mocno naćpanym. "Gummo" kopie w ryj na wejściu, przybliża historię amerykańskiej mieściny w stanie Idaho, w której rozgrywa się "akcja", stylizując wszystko na dokument. Film to skrawki z życia miejsca, jakich pełno w Ameryce i jakich Ameryka się wstydzi. To obraz człowieczeństwa w najgorszym wydaniu: sadyzm, masochizm, rasizm, ksenofobia, wandalizm, głupota, zaściankowość, małomiasteczkowy quasi-satanizm, no future generation, amoralność, nihilizm, marazm, gówno, wykorzystywanie niepełnosprawnych, brzydota, zezwierzęcenie, rozwiązłość, wynaturzenia, dogmatyczny konserwatyzm, nicość, chu*nia, pedofilia, żółć, piana z pyska, oszustwa, konformizm, powierzchowność, schamienie, syf i intelektualna defekacja. To chyba jeden z najbardziej anty-ludzkich filmów jakie dane mi było zobaczyć. Całość dopełnia muzyka, głównie siarczysty death metal. Gdzieś między tym para-dokumentalnym zeszmaceniem ludzkości wciśnięta została symbolika z kręgów religijnych i anty-religijnych. Z jednej strony odwrócone krzyże i kozły,z drugiej królik, który w tradycji chrześcijańskiej jest symbolem czystości i odrodzenia, natomiast w Buddyźmie – poświecenia. I ten właśnie królik staje się w filmie przewodnikiem po patologiach dając jednocześnie nadzieję, że to nie wszystko, to nie koniec, że z tego bagna można się wyrwać a nawet je zmienić. Nadzieja w filmie, który każe wszelką nadzieję porzucić.
Jeśli chcecie się odprężyć, zobaczyć ładne widoki, reżyserię i ładnych aktorów, a kino patologii nigdy was nie pociągało i chcecie dalej humanistycznie wierzyć w gatunek ludzki, odpuście sobie "Gummo". Brzydota w czystej postaci. Jest to film bezpośredni i skrajny – i za to niektórzy go pokochają, niektórzy nie dotrwają do końca.
Korine ponoć kręcił ten film będąc mocno naćpanym. "Gummo" kopie w ryj na wejściu, przybliża historię amerykańskiej mieściny w stanie Idaho, w której rozgrywa się "akcja", stylizując wszystko na dokument. Film to skrawki z życia miejsca, jakich pełno w Ameryce i jakich Ameryka się wstydzi. To obraz człowieczeństwa w najgorszym wydaniu: sadyzm, masochizm, rasizm, ksenofobia, wandalizm, głupota, zaściankowość, małomiasteczkowy quasi-satanizm, no future generation, amoralność, nihilizm, marazm, gówno, wykorzystywanie niepełnosprawnych, brzydota, zezwierzęcenie, rozwiązłość, wynaturzenia, dogmatyczny konserwatyzm, nicość, chu*nia, pedofilia, żółć, piana z pyska, oszustwa, konformizm, powierzchowność, schamienie, syf i intelektualna defekacja. To chyba jeden z najbardziej anty-ludzkich filmów jakie dane mi było zobaczyć. Całość dopełnia muzyka, głównie siarczysty death metal. Gdzieś między tym para-dokumentalnym zeszmaceniem ludzkości wciśnięta została symbolika z kręgów religijnych i anty-religijnych. Z jednej strony odwrócone krzyże i kozły,z drugiej królik, który w tradycji chrześcijańskiej jest symbolem czystości i odrodzenia, natomiast w Buddyźmie – poświecenia. I ten właśnie królik staje się w filmie przewodnikiem po patologiach dając jednocześnie nadzieję, że to nie wszystko, to nie koniec, że z tego bagna można się wyrwać a nawet je zmienić. Nadzieja w filmie, który każe wszelką nadzieję porzucić.
Jeśli chcecie się odprężyć, zobaczyć ładne widoki, reżyserię i ładnych aktorów, a kino patologii nigdy was nie pociągało i chcecie dalej humanistycznie wierzyć w gatunek ludzki, odpuście sobie "Gummo". Brzydota w czystej postaci. Jest to film bezpośredni i skrajny – i za to niektórzy go pokochają, niektórzy nie dotrwają do końca.