Sate mówi dobrze.
Z moich doświadczeń powiem że pierwsze 10 paleń nic nie kopało potem się te osłonki w mózgu chyba niwelują i zaczynają przyswajać THC(gdzies o tym czytałem mozna w google znaleźć), jak już trafia thc do twojego systemu immunologicznego zaczyna się odczuwać faze dopiero, a że jest to nowe doświadczenie to się zrzygałem
.
Byłem obrażony na bake i myślałem, że jest chu**wa ale pewnego pieknego dnia niespodziewanie kolega poczestował mnie stuffem i zakochałem się w tej roślince.
Kiedyś jeszcze się zrzygałem jak o ziomka wzieliśmy jakiegoś z bloku ale wtedy to wszystkich po buchu juz skołowało a po 2 nie wiedzieliśmy co się dzieje (z lufki na 4
)
Raz też od dilla miałem bodystone i leżałem jak trup i mnie wciągało do tyłu musialem wziąc prysznic zimny i troche przeszło. Wszyscy co palili się smiali ze jestem wampirem i zaczałem sie wkrecac ze słabo ze mną.
Dziś już nie odczuwam żadnych negatywnych efektów i jest za***iscie. Podejrzewam że składają się na wymioty takie rzeczy jak:
lipa towar, to co jadłeś wcześniej, alkohol(piwko w porywach 3 można ale wódka itp nigdy nie próbojcie z MJ), silna wola i psychika bo jak zaczniesz się skupiąć że coś ci dolega to tworzysz jakby efekt placebo a że pod wpływem gandzi łatwo coś komuś wkręcic sam sobie wkręcasz chorobe!
Marihuana to używka więc spodziewajcie się też tego że wymaga silnej osobowości żeby opanować czasem faze. Na codzień jak spalisz lolka czy przy***iesz z rury nic się oczywiscie nie powinno dziac tylko jak się przejarasz zaczynają się krzywe akcje.
Znajcie umiar, nie wkręcajcie sobie czegoś na banie i bawcie się dobrze<piwofuck>