odkopie temat
dużej praktyki z gandzią nie mam, zawsze paliłem jointy, czasem z lufki czy z fajeczki.
Wczoraj, jako że nie paliłem już z tydzień albo i lepiej postanowiłem iść na całość. Wygrzebałem taki mocno dojrzały sort, aż brązowy, mocno suchy. Były to resztki zeszłorocznego outdoora, nasionka z open pestki, a dokładniej z opakowania oznaczonego "swiss mix" Wziąłem 2l butelkę po napoju, nalałem do niej wody, dziurka w zakrętce na cybuch, druga dziurka na dnie butli. Po chwili gdy cała woda zleciała miałem w butelce piękne "mleko". Pierwszy łapczywy buch i mało płuc nie wyplułem, tak skoncentrowana dawka dymu trafiła do nich. Po troszkę przyjąłem całą dawkę
Było to koło 18:30. Z początku było OK, jak zwykle, ale im dalej tym gorzej. Pamiętam na przykład takie rozkminy, że oglądałem fakty czy inne wiadomości i byłem święcie przekonany że oni te wszystkie wywiady nagrywają w studio z podłożonymi aktorami, tylko tło potem doklejają jakieś
Taki spisek, żeby ludzi otumaniać
Potem wpadli kuzyni, którzy nie wiedzą że jaram, ja w proszku, nie wiem co sie dzieje, spanikowałem totalnie, dziewczyna poszła mnie tłumaczyć że się źle czuje czy coś, a ja siedzę na kanapie, serce wali 150 na minute. W sumie nie wiadomo dlaczego
Koło 20:15 poczułem się chwilowo lepiej, pamiętam że oddzwoniłem do nich, chyba nawet dość składnie pogadaliśmy, umówiliśmy sie na za tydzień (chyba
). Niedługo potem faza zaczęła mnie przerastać, pamiętam, że na przykład chwilami musiałem sobie trzymać głowę obiema rękami, bo czułem, że jest ona wewnątrz jakiegoś wielkiego dzwonu, albo sama nim jest i jak tylko puszczę to obija się o ścianki i wydaje głośny "ding ding ding"
O wstaniu z kanapy mowy nie było, nogi zupełnie miękkie, jak z waty w ogóle nie chciały się słuchać
. W pewnej chwili zrobiło mi się strasznie niedobrze, z trudem trzymając się ściany dotarłem więc do kibla, ale że tak powiem - bez efektu. Wróciłem do pokoju i mówię do dziewczyny "e, nic z tego nie będzie" a po sekundzie dopadłem do wiadra, które na szczęście stało koło sofy (wylewałem wcześniej do niego wodę z tej butli) i caaaały obiad poszedł
.
Dziewczyna zrobiła mi mięty, trochę pomogło, zresztą było już po 21, więc faza zaczęła przechodzić. Pogadałem trochę na czacie ujaranych, oglądnęliśmy coś i poszedłem spać. Rano wstałem o 6:00 do pracy i dalej czułem, że do końca nie jestem sobą. Od rana chodzę jakiś zamulony, przypomnienie sobie jakichś trudniejszych procedur czy czegoś w pracy wydaje się być niemożliwe
Tak czy inaczej butla - to nie dla mnie. Zdradziłem jointy i zostałem ukarany
Don't try this at home!
:zjarany: