Cel profilaktyki zdrowotnej
Profilaktyka zdrowotna to przede wszystkim zapobieganie chorobom. Czy to takie ważne? Czy warto się starać, by nie chorować, skoro medycyna dysponuje niebywałym arsenałem środków do walki z chorobą, gdy tylko pojawią się jej objawy? Dysponuje też niebywałym sprzętem technicznym pozwalającym na wykrycie choroby, zanim da o sobie znać objawami chorobowymi. Czy nie lepiej po prostu żyć i nie przejmować się chorobami? Wszak, jak donoszą środki masowego przekazu, są one już opanowane albo, jak donoszą te same media, naukowcy wciąż pracują nad coraz nowocześniejszymi lekami, a nawet genami, i opanowanie wszystkich chorób przez medycynę wydaje się być faktem dokonanym... w najbliższej przyszłości.
Załóżmy że tak jest (oczywiście abstrakcyjnie), że medycynie uda się opanować wszystkie choroby, co do jednej. Czy wówczas nasze wcześniejsze starania o własne zdrowie okażą się tylko stratą czasu; daremnym wysiłkiem?
Otóż należy sobie zdać sprawę, że każda choroba wiąże się z awaryjną wymianą uszkodzonych komórek na nowe. Jeśli przyjmiemy za pewnik teorię, że komórki organizmu ludzkiego mogą regenerować się około 50 razy, a potem ostatnie ogniwa łańcucha DNA niejako odpadają i występuje proces degeneracji poszczególnych organów zwany demencją starczą, to w tej sytuacji każda choroba, także wyleczona, skraca nam życie - w sensie aktywności fizycznej i psychicznej; życie pełną gębą; co się zowie, nie zaś stałe uzależnienie od leków i usług medycznych w celu podtrzymania wegetacji. I o to idzie sprawa - o dożycie późnych lat starości w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej. A trzeba wiedzieć, że według wszelkiego prawdopodobieństwa człowiek mógłby dożyć bardzo długo 120, 150 lat, gdyby nie to, że wraz z wiekiem jego organizm coraz bardziej przypomina dawno nie opróżniany śmietnik, pełen toksyn, które, jak wiadomo, są przyczyną wszystkich chorób.
Idea ruchu Biosłone
Ideą ruchu Biosłone jest propagowanie wiedzy o zdrowiu, które jest alternatywą dla chorób. Dbając o zdrowie – unikamy chorób, walcząc z chorobami – popadamy w jeszcze głębsze.
Przyczyną chorób jest toksemia. By zapobiec chorobom, organizm stara się usunąć chorobotwórcze toksyny przy pomocy zarazków i pasożytów. Proces samooczyszczania się organizmu wywołuje objawy, które niesłusznie nazywamy chorobami, bowiem w rzeczywistości zapobiegają one chorobom - leczą je. Wniosek stąd, że choroby infekcyjne i pasożytnicze należy po prostu odchorować – by wyszły nam na zdrowie!
Jeśli bezrozumnie zwalczamy wszelkie przejawy samooczyszczania się organizmu poprzez walkę z uczestnikami tego procesu – zarazkami i pasożytami – na własne życzenie wywołujemy wzrost toksemii, a to z nieubłaganą konsekwencją prowadzi do uszkodzenia ważnych organów, czego odwrócić się już nie da. I to jest choroba!
Ergo: sami decydujemy o tym, czy mamy zdrowie na własne życzenie, czy też choroby.
Idea mikstury oczyszczającej
Prezentację mikstury oczyszczającej należy rozpocząć od stwierdzenia, że nie jest ona lekiem, ponieważ jej zadaniem nie jest leczenie czyli usuwanie objawów chorobowych, lecz – wprost przeciwnie – nasilenie, a nierzadko także sprowokowanie mających charakter prozdrowotny objawów chorobowych.
W obecnych czasach coraz częściej występują choroby przewlekłe, które niekoniecznie objawiają się lub dają zdiagnozować. Takie choroby są niczym bomby z opóźnionym zapłonem, z istnienia których nikt nie zdaje sobie sprawy, dopóki nie eksplodują. Spośród licznych chorób przebiegających bezobjawowo najgroźniejsze są wewnętrzne stany zapalne, ponieważ mogą one niejako potajemnie uszkodzić któryś z ważnych organów wewnętrznych, a nierzadko przyczynić się do zainicjowania nowotworu zdolnego przeistoczyć się w zagrażającego życiu złośliwego raka.
Przeciwieństwem chorób przewlekłych są choroby o przebiegu ostrym, które charakteryzują się wystąpieniem stanu przełomowego, zwanego przesileniem lub kryzysem chorobowym. Terminem tym określa się moment wystąpienia najgwałtowniejszych objawów chorobowych (gorączki, bólu, obrzęku) od którego rozpoczyna się proces ustępowania choroby. Innymi słowy: przesilenie chorobowe jest punktem zwrotnym przebiegu choroby – pogorszeniem na drodze ku lepszemu.
Choroby przewlekłe, zwane chronicznymi, świadczą o tym, że w żadnym etapie ich przebiegu nie wystąpiło przesilenie chorobowe. Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być dwie – blokowanie objawów chorobowych lekami lub innymi metodami medycznymi oraz osłabienie ogólnej kondycji organizmu. W drugim przypadku, czyli słabej kondycji organizmu, mamy do czynienia z paradoksem, gdyż jedynie silny organizm, a więc dysponujący sprawnym systemem odpornościowym, może sobie pozwolić na przesilenie chorobowe, natomiast organizm słaby przyjmuje postawę zachowawczą, czyli oczekuje na dogodną sposobność, by dzięki wystąpieniu kryzysu chorobowego usunąć przewlekłe wewnętrzne stany zapalne.
Toksemia
Jest wiele przyczyn spadku ogólnej kondycji organizmu, ale najczęściej jest nią toksemia. Jest to stan patologiczny, w którym ilość toksyn przeznaczonych do wydalenia przekracza możliwości układów wydalniczych. Nie trzeba chyba uzasadniać, że sytuacja, gdy poziom zatrucia organizmu wciąż wzrasta, determinuje spadek jego kondycji, w tym także kondycji systemu odpornościowego.
Na wystąpienie toksemii wpływają dwa rodzaje toksyn: endogenne oraz egzogenne. Toksyny endogenne to głównie produkty przemiany materii, czyli odpady powstające w naturalnym procesie przemiany materii na energie albo materię. Są to toksyny przewidziane przez naturę, toteż wszystkie organizmy, nie wyłączając jednokomórkowych, posiadają odpowiednie organy pozwalające wydalić je do środowiska zewnętrznego. Niemniej jednak są to toksyny, czyli substancje angażujące układy wydalnicze.
Egzotoksyny są to substancje pochodzące z środowiska zewnętrznego, a więc niejako nadprogramowe, które w ogóle nie powinny znaleźć się w organizmie. Szczególnie toksyczne są niestrawione kwasy nukleinowe, białka oraz lektyny, czyli antygeny pochodzące z przewodu pokarmowego. Nie chodzi bynajmniej o wchłanianie, ponieważ przez prawidłowo funkcjonujący nabłonek jelitowy nie przenikają żadne niestrawione cząstki pokarmu. Drogą wnikania do organizmu niestrawionego pokarmu są wyrwy w ciągłości nabłonka jelitowego, zwane nadżerkami.
Nadżerka to niewielki, mikroskopijnej wielkości ubytek, najczęściej pojedynczej komórki tkanki nabłonkowej, więc nie może przepuścić do organizmu większej ilości toksyn, toteż tylko w dużej liczbie nadżerki mogą stanowić poważniejszy problem. Główną przyczyną uszkadzania komórek nabłonka jelitowego jest zmora naszych czasów, tj. niewystępujące w naturze sztuczne substancje chemiczne. W naszej żywności występują one coraz częściej, nie może zatem dziwić, że nabłonek jelitowy współczesnego człowieka coraz częściej przypomina przysłowiowe sito przepuszczające do organizmu substancje, które w normalnych warunkach powinny jako stolec zostać wydalone do środowiska zewnętrznego.
Rola mikstury oczyszczającej
Rola mikstury oczyszczającej jest dwojaka – prewencyjna i profilaktyczna. Prewencyjne działanie mikstury oczyszczającej ma miejsce w początkach jej stosowania i polega na oczyszczeniu przewodu pokarmowego z nadżerek, patologicznego śluzu, kamieni kałowych, a także kamieni zalegających w przewodach wątrobowych i trzustkowych. Zabiegi te dają jednocześnie dwa efekty: zahamowanie wnikania z przewodu pokarmowego do organizmu toksyn oraz poprawę wchłaniania substancji odżywczych – głównie witamin i minerałów – zakładając, że pożywienie zawiera wszystkie te substancje, a więc jest zgodne z zasadami zdrowego odżywiania.
I tutaj dochodzi do sytuacji paradoksalnej, bowiem organizm oczyszczony z nadmiaru toksyn i zaopatrzony w dostateczną ilość witamin i substancji mineralnych zaczyna... chorować. I o to właśnie nam chodziło, by usprawnić system odpornościowy. A co robi sprawny system odpornościowy? Likwiduje patologie. Czasami robi to sam, czasami powierza tę rolę zarazkom, zwanym chorobotwórczymi, ale za każdym razem ewidentnym przejawem prawidłowego funkcjonowania systemu odpornościowego są objawy chorobowe. Dlatego nie warto sobie zadawać pytania: czy to są objawy oczyszczania, czy grypa albo inna choroba infekcyjna, bo i jedno i drugie to nic innego, jak objawy oczyszczania, przekładające się na poprawę ogólnej kondycji organizmu, dzięki czemu decyduje się on na zmierzające ku zdrowiu przesilenie chorobowe.
O tym trzeba pamiętać, by nie „leczyć” procesu zdrowienia, leki bowiem mają tę właściwość, że są toksynami wchłanianymi przez nabłonek jelitowy, a zatem nawet bez nadżerek wywołują toksemię i w efekcie spadek ogólnej kondycji organizmu. W rezultacie zatrucia lekami ustępują gwałtowne objawy chorobowe, a choroba przechodzi w stan bezobjawowy – przewlekły. Jaskrawym dowodem takiego stanu rzeczy jest podanie antybiotyków bakteriobójczych w przypadku choroby wirusowej, na przykład grypy. Antybiotyki, jak wiadomo, nie mają właściwości wirusobójczych, niemniej jednak ich podanie wpływa na ustąpienie objawów grypowych, dając złudne poczucie wyzdrowienia, przynajmniej na jakiś czas...
Wyzdrowieć – i co dalej?
Teraz narzuca się pytanie: co dalej? Czy gdy już wyzdrowiejemy, to możemy przestać stosować miksturę oczyszczającą i powrócić do poprzedniego postępowania, które przywiodło nas do choroby? Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że o zdrowie trzeba dbać na co dzień po to, by je mieć nie tylko na dziś, ale by starczyło na resztę życia. I tutaj mikstura oczyszczająca zaczyna pełnić swoją podstawową rolę – rolę profilaktyczną.
Drugie pytanie, które się w tym miejscu narzuca, brzmi: czy jest możliwa profilaktyka bez mikstury oczyszczającej? Na to pytanie najłatwiej jest odpowiedzieć innym pytaniem: czy jest możliwe zawrócenie postępu technologicznego i związanych z nim niekorzystnych zmian w środowisku? Niektórym się wydaje, że jeśli będą jeść jakąś hipotetycznie zdrową żywność – ekologiczną i niczym nieskażoną – to mogą obyć się bez mikstury oczyszczającej. Takie rozumowanie to czysta mrzonka. Obecność herbicydów wykrywa się już we krwi niedźwiedzi polarnych, to co można znaleźć w powietrzu, którym oddychają ludzie z krajów uprzemysłowionych? Jeśli do tego dodać wyziewy kominów fabrycznych i spaliny oraz inne zanieczyszczenia wydalane do atmosfery przez samoloty, które w postaci kwaśnych deszczy opadają na pola uprawne, to mamy jasność, że obecnie pojęcie zdrowej żywności jest pojęciem fikcyjnym.
Czym jest mikstura oczyszczająca
Wiemy już, że mikstura oczyszczająca nie jest lekiem, bowiem niczego nie leczy. Niemniej jednak odgrywa ona fundamentalną rolę w utrzymaniu organizmu w dobrej kondycji, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Bez mikstury oczyszczającej zdani jesteśmy na leki i usługi medyczne – badania, diagnozy, operacje, chemioterapie, radioterapie, hormonalne kuracje zastępcze, pompki insulinowe, przeszczepy organów i błędy lekarskie. Czym zatem jest mikstura oczyszczająca? Czy jest alternatywą dla medycyny? W pewnym sensie tak, ale nade wszystko mikstura oczyszczająca jest inteligentną odpowiedzią na niekorzystne zmiany w naszym środowisku, będące nieuchronnym następstwem postępu technologicznego.
Dlaczego niektórzy nie mogą wyzdrowieć
Aby na własne życzenie wziąć zdrowie swoje i rodziny we własne ręce, należy przestać być pacjentem, bowiem jedno z drugim po prostu wyklucza się. W takim razie należy zdać sobie sprawę, co różni pacjenta, czyli beztroskiego nabywcę leków i usług medycznych, od kogoś, kto postanowił nie oddawać zdrowia w obce ręce i chce ponosić za nie odpowiedzialność.
Charakterystyka pacjenta
Pacjenta łatwo poznać po tym, że przyczyny choroby zawsze upatruje w niedoborze jakichś substancji – witamin, minerałów, leków, ziół, ekstraktów, wyciągów, preparatów, enzymów, suplementów, czy innych dziwactw wymyślonych przez medycynę. Ze względu na tę charakterystyczną cechę, pacjent w obliczu choroby myśli tylko o jednym: – Jakie badania by tu zrobić, żeby dowiedzieć się co mi jest, i co by tu jeszcze wziąć, żeby jak najszybciej wyzdrowieć.
Proces wychodzenia z pacjentyzmu
By przestać myśleć kategoriami pacjenta należy sobie zdać sprawę, że przyczyną choroby nie jest niedobór jakiejkolwiek substancji. Nie jest trudne przyswojenie nowej wiedzy. Ta akurat jest łatwa do przyswojenia, bowiem oparta jest na występujących powszechnie fundamentalnych prawach natury. Największą trudność w procesie wychodzenia z pacjentyzmu sprawia wyzbycie się wielopokoleniowego wpływu farmaceutyczno-medycznej indoktrynacji. Trudno jest po prostu zapomnieć to, czego nam od najwcześniejszych lat życia nałożono do głów jako rzekomą prawdę o zdrowiu, a teraz ma się okazać, że karmiono nas złudą i kłamstwem tylko po to, byśmy powiększali zyski i tak już niezwykle dochodowego biznesu.
Pacjentyzm dotyczy także lekarzy, więc z podobnym problemem spotkał się Paracelsus, zwany ojcem medycyny nowoczesnej, i opisał go następująco: – Nie tyle poznać to, czego się nie wie, ile zapomnieć to, co się wie, lub w co się wierzy, że się wie.
Co to znaczy – wyzdrowieć
Aby móc wyzdrowieć, trzeba najpierw zachorować – to oczywiste. Wniosek stąd, że zaistniała jakaś przyczyna choroby, wyeliminowanie której jest podstawowym warunkiem wyzdrowienia – to także jest oczywiste. Ale czy niestosowanie mikstury oczyszczającej jest przyczyną chorób? Na pewno tak, ale nie jedyną.
Zadaniem mikstury oczyszczającej jest zniwelowanie obiektywnej przyczyny chorób, którą jest wzrost ilości negatywnych czynników jako skutek pojawienia się w środowisku niewystępujących w naturze sztucznych substancji chemicznych. Podstawowym warunkiem zdrowia jest homeostaza, a więc równowaga między ilością czynników szkodliwych a zdolnością ich usunięcia. Organizm, rzecz jasna, nie jest bezbronny i dysponuje odpowiednim systemem utrzymania homeostazy. Szkopuł w tym, że układy wydalnicze organizmu mają określoną wydolność. A co się dzieje, gdy wydolność ta zostanie przekroczona? W tej sytuacji organizm będzie zmuszony magazynować nadwyżkę niewydalonych czynników szkodliwych.
Patologiczny stan, w którym organizm staje się niejako śmietnikiem czynników szkodliwych, nazywa się toksemią, a więc jest przyczyną wszystkich chorób. W tej sytuacji choćbyśmy się odżywiali nie wiadomo jak zdrowo, prowadzili najzdrowszy z możliwych styl życia – na zdrowie nie mamy najmniejszych szans. Wniosek stąd, że mikstura oczyszczająca nie pełni roli leku, leczącego cokolwiek, lecz jest po prostu konieczną odpowiedzią na zaistniałą sytuację.
Niedobór z nadmiaru
Poza obiektywną przyczyną wszystkich chorób, jaką jest permanentny wzrost zatrucia środowiska, istnieje także przyczyna subiektywna, którą jest niedobór pewnych substancji wynikający z nadmiaru innych substancji. Typowym przykładem może być biały cukier, otrzymywany z buraków cukrowych. Wszyscy wiedzą, że dzieci jedzące duże ilości słodyczy cierpią na próchnicę, ale większość jest przekonana, iż to dlatego, że cukier uszkadza szkliwo zębów tworząc w nich dziury, w które wnikają bakterie wywołujące próchnicę.
Uszkadzanie szkliwa przez cukier, który jest węglowodanem, to medyczny mit. W rzeczywistości węglowodany nie mają właściwości destrukcyjnych wobec szkliwa zębów, bowiem wówczas ludzie jedzący owoce, warzywa i produkty skrobiowe byliby bezzębni.
W procesie metabolizmu, czyli przemiany materii, powstają substancje zwane produktami przemiany materii. Są to substancje toksyczne, więc należy je unieszkodliwić, a następnie wydalić.
Zobojętnienie aktywnych toksyn następuje w wyniku połączenia ich z substancjami zobojętniającymi, zwykle wapniem, magnezem oraz witaminą B9. Powstałe w ten sposób obojętne związki chemiczne trzeba jeszcze wydalić, do czego niezbędne są inne substancje, głównie witaminy C i E. W naturze wszystkie substancje odżywcze występują niejako w komplecie, czyli że dostarczając organizmowi substancje energetyczne, dostarczamy także substancje niezbędne do unieszkodliwienia i wydalenia produktów przemiany materii.
Inaczej rzecz ma się w przypadku produktów oczyszczonych z pewnych substancji występujących w produktach naturalnych. Producenci cukru szczycą się niebywałą czystością swego produktu, przewyższającą 99%. Z punktu widzenia producenta to sukces, ale ze zdrowotnego punktu widzenia oznacza to, że przeszło 99% substancji niezbędnych do unieszkodliwienia i wydalenia produktów przemiany materii, powstających w metabolizmie zjedzonego cukru, trzeba będzie skądś „pożyczyć”. Ale skąd, jeśli nigdzie nie ma ich w nadmiarze? Jedynym wyjściem jest zabranie ich z tkanek, wpływając tym samym na ich osłabienie.
Kości i zęby są tkankami zawierającymi największe ilości wapnia, więc z nich organizm pobiera ten pierwiastek, jeśli nie jest dostarczony wraz z pożywieniem, co ma miejsce w przypadku produktów oczyszczonych. Ubytku wapnia w kościach zauważyć nie można, za to próchnica zębów jest widocznym objawem tego procederu.
Pacjent niechybnie wyciągnie wniosek, że przyczyną próchnicy jest niedobór wapnia i będzie poszukiwać pigułki zawierającej dużo wapnia, ale uświadomiony wie, że przyczyna jest zupełnie inna, a mianowicie nadmiar substancji wymagających zużycie wapnia w celu unieszkodliwienia produktów przemiany materii.
W identyczny sposób nadmiar pewnych substancji wymusza niedobory innych. Może to mieć miejsce we wszystkich tkankach, a to oznacza, że w tkankach tych braknie substancji niezbędnych do budowy komórek. Ma to znaczenie nie tylko w okresie wzrostu, ale także w nieustającym procesie regeneracji, w którym organizm dąży do wymiany komórek zużytych, a więc niepełnowartościowych, na w pełni sprawne nowe komórki. Niedysponujący odpowiednimi rezerwami tkankowymi organizm nie może wytworzyć komórek pełnowartościowych, toteż coraz liczniej pojawiają się w nim buble, czyli nadające się do wymiany niepełnowartościowe komórki.
Przeznaczeniem komórki jest pełnienie funkcji tkanki, w skład której wchodzi. Jeśli tego nie potrafi, to taka komórka jest jedynie zawadą. Skoro nie można wymienić jej na lepszą, bo nie ma z czego, to w żywotnym interesie organizmu jest pozbycie się jej. Dlatego organizm niejako z musu rzuca je na żer „drapieżnikom” – wirusom, bakteriom, pasożytom, w konsekwencji czego występują typowe kłopoty zdrowotne – infekcje wirusowe, często z wysoką gorączką, nadkażenia bakteryjne z katarem i kaszlem, choroby pasożytnicze.
Spośród innych przykładów kłopotów zdrowotnych z powodu niedoboru wywołanego nadmiarem można wymienić:
niedobór magnezu w konsekwencji wypijania nadmiernej ilości kawy,
szkorbut u średniowiecznych marynarzy jako objaw niedoboru witaminy C wskutek picia stęchłej wody i spożywania nieświeżego pożywienia,
pelagra* spowodowana spożyciem nadmiernej ilości produktów mącznych.
* Pelagra to schorzenie wywołujące zmiany skórne (żywoczerwone, obrzękłe rumienie), zaburzenia trawienia, a także zaburzenia funkcjonowania mózgu (depresje, bóle głowy, a w skrajnych przypadkach nawet utratę pamięci). Pelagra była powszechna w średniowiecznej Europie wśród ludzi biednych, odżywiających się głównie produktami zbożowymi. Polska nazwa „rumień lombardzki” nawiązuje do Lombardii, gdzie zapadalność na pelagrę była największa. W początkach XX wieku pelagra pojawiła się w Stanach Zjednoczonych, wśród farmerów odżywiających się głównie kukurydzą. W roku 1915 lekarz i naukowiec, Joseph Goldberger, dowiódł, że pelagra nie jest chorobą zakaźną, jak wtenczas sądzono, lecz jest skutkiem nieprawidłowego odżywiania. Obecnie wiadomo, że przyczyną pelagry jest niedobór witamin z grupy B, szczególnie witaminy B3.
Poganianie organizmu do zdrowienia
Spośród niezliczonych sposobów poganiania organizmu do zdrowienia najmodniejsze są cztery – przyśpieszanie oczyszczania, futrowanie suplementami, usuwanie pasożytów, uprawianie sportu.
Jest mnóstwo metod i specyfików oczyszczających albo wspomagających oczyszczanie. Prawdę mówiąc, obecnie trudno jest znaleźć coś, co by nie miało właściwości oczyszczających. Ponieważ podstawowym warunkiem zdrowia jest oczyszczenie organizmu z toksyn, więc wielu kombinuje, jakby tu przyśpieszyć działanie mikstury oczyszczającej. Wydaje się to logiczne, ale w rzeczywistości skutek jest odwrotny do zamierzonego, ponieważ – po pierwotnej poprawie samopoczucia – następuje totalny zastój. Nie wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Być może organizm w jakiś sposób uzależnia się od wspomagania i czeka na kolejne metody? Tego raczej się nie dowiemy, ale fakt pozostaje faktem – wyręczanie organizmu opóźnia proces zdrowienia.
Zażywanie suplementów diety to efekt pacjenckiego postrzegania organizmu ludzkiego jako niespotykanego w naturze bubla, który nie jest w stanie przeżyć bez apteki albo dilerów suplementów. Największy wpływ na takie postrzeganie własnego organizmu wywierają reklamy oferujące specyfiki na wszystko – odporność, trawienie, wchłanianie, zgagę, wzdęcia, zaparcia, cerę, włosy, paznokcie, wzrok, słuch, węch, smak, apetyt, pamięć, koncentrację, młodość, urodę, długowieczność – na co tylko klient sobie zażyczy. Pozornie nie ma w tym nic złego, wszak to tylko suplementy – dodatki do diety, bo tak się nazywają. W rzeczywistości w ulotce każdego z tych specyfików jest długa lista chorób, które one leczą, a to już jest poważna sprawa, ponieważ leczenie to nic innego, jak zwalczanie objawów chorobowych, co znaczy, że owe specyfiki wywierają aktywny wpływ na funkcjonowanie systemu odpornościowego. Organizmy poddane podobnym procederom zaczynają zachowywać się, jakby były zabalsamowane, niczym mumie, które, jak wiadomo, nie psują się, ale życia w nich nie ma. Toteż najczęściej dużo czasu musi upłynąć, zanim zabalsamowany organizm zacznie reagować na prozdrowotne działania profilaktyczne.
Totalna wojna z pasożytami to najnowszy nurt tzw. medycyny naturalnej. Powstało mnóstwo literatury dopatrującej się roli pasożytów we wszystkich możliwych objawach chorobowych – od zaburzeń trawiennych, zaparć i bólów brzucha do kaszlu, uczuleń i astmy oskrzelowej. Owa medycyna naturalna dysponuje mniej już naturalnymi (jeśli w ogóle) elektrycznymi aparatami służącymi do wykrywania pasożytów – rzeczywistych i fikcyjnych. Dysponuje także odpowiednim arsenałem środków do walki z pasożytami, w skład których wchodzą owe elektryczne aparaty, a także rozmaite specyfiki, zarówno pochodzenia naturalnego, jak i chemiczne. Walka z pasożytami na pozór wydaje się być słuszna, w rzeczywistości jednak przysparza więcej kłopotów niż korzyści, jeśli weźmiemy pod uwagę, że owe pasożyty to nie są jakieś stwory mięsożerne, zjadające nas za żywota. One po prosu znalazły sobie w naszym organizmie pożywkę w postaci martwych albo niepełnowartościowych komórek. Jeśli je zlikwidujemy, to pożywka pozostanie, a to znaczy, że pozostanie przyczyna chorób o wiele poważniejszych od parazytozy. Ponadto walka z pasożytami, podobnie jak z wszelkimi innymi drobnoustrojami, podlega pewnej uniwersalnej zasadzie: co nie zabija, to wzmacnia. Tym sposobem sami kręcimy na siebie bat, bowiem przyczyniamy się do powstania szczepów opornych na wszelkie metody walki z nimi.
Trzeba sobie zdać sprawę, że hasło: – sport to zdrowie – jest po prostu fałszywe. Sportowcy nie są zdrowi dlatego, że uprawiają sport, bowiem jest akurat odwrotnie – trzeba mieć zdrowie, żeby uprawiać sport. Wzmożony wysiłek wzmaga wprawdzie wydalanie toksyn, gdyż wzmaga wydzielanie potu, ale przyśpiesza także metabolizm, a więc zwiększa ilość produktów przemiany materii, co z kolei zwiększa zapotrzebowanie na substancje niezbędne do ich unieszkodliwienia i wydalenia. Jeśli organizm jest zdrowy, a więc dysponuje zapasem witamin i minerałów, to nic nie stoi na przeszkodzie, by sport uprawiać. Ale w jakich fizjologicznych granicach? Pierwszym sygnałem przekroczenia wydolności fizjologicznej jest potrzeba sztucznej suplementacji. Po przekroczeniu tej granicy uprawianie sportu staje się bardziej patologią niż zdrową rekreacją.
Eliminacja jako warunek wyzdrowienia
Według Hipokratesa najważniejszą sprawą jest nie szkodzić: Primum non nocere, czyli przede wszystkim nie czynić niczego, co byłoby szkodliwe. Od tego po prostu trzeba zacząć – od eliminacji czynników szkodliwych. Jednak ludziom dotkniętym pacjentyzmem, jeśli nawet nabyli podstawową wiedzę o zdrowiu, trudno jest przyjąć ten naturalny sposób rozumowania. Dla nich dbać o zdrowie to znaczy coś „brać”, coś „zdrowego”, a nie eliminować. Są przekonani, że pijąc miksturę oczyszczającą, biorą coś zdrowego (bo mikstura jest zdrowa!), ale czy to nie za mało? Można wprawdzie pokombinować z olejami, ale czy to wystarczy?
Jest wprawdzie koktajl błonnikowy jako uzupełnienie substancji brakujących w powszechnie dostępnym pożywieniu, w wyniku zintensyfikowania jego produkcji, ale on też niczego nie leczy. A tu jeszcze każą wdrożyć dietę prozdrowotną, w której nic zdrowego nie można jeść – ani zdrowych płatków owsianych, ani super zdrowych musli, ani wściekle zdrowego żytniego razowego chleba na naturalnym zakwasie, ani nawet owoców jeść nie można.
– Toż prędzej rozchorować się można na tej diecie – myśli sobie pacjent – niż wyzdrowieć. A jak jestem chudy to co, mam jeszcze bardziej schudnąć?
Zwiedzeni owym pacjenckim trybem rozumowania nie tylko nie wdrożą diety prozdrowotnej, ale wręcz będą się opychać produktami skrobiowymi, by przybrać na wadze, albo przynajmniej więcej nie schudnąć.
– A jak mi brakuje jakichś witamin i minerałów to dopiero sobie zaszkodzę tą dietą – będzie dedukował inny.
Prawda jest taka, że w przypadku kłopotów zdrowotnych dieta prozdrowotna jest płynnym przejściem z dotychczasowego jedzenia byle czego, które doprowadziło do owych kłopotów zdrowotnych, do jedzenia zgodnego z zasadami zdrowego odżywiania. Warunkiem tego przejścia jest „wyzerowanie” w pierwszym etapie diety prozdrowotnej, polegające na wyeliminowaniu składników pożywienia, które najczęściej utrudniają proces zdrowienia, by w następnych etapach, w sposób kontrolowany, wprowadzić je na powrót.
Jak długo ma trwać zdrowienie
Zdrowie to homeostaza, a więc dynamiczna równowaga, co znaczy, że nie jest ono stanem stagnacji, a więc nie można ot tak sobie wyzdrowieć i pozostać zdrowym. Zdrowie bowiem, jako wartość użyteczna, podlega tym samym prawom, co wszelkie inne wartości: jak dbasz, tak masz. A zatem jaka to różnica, czy dbamy o zdrowie po to, by wyzdrowieć, czy po to, by być zdrowym? Skoro żadna, to równie dobrze można zapytać, jak długo należy oddychać, nie chorować, robić plany na przyszłość, śmiać się; żyć.
Jest jeszcze druga korzyść dbania o zdrowie, której przecenić nie sposób. Otóż wszechobecna propaganda medyczna wmawia nam, że choroby przychodzą z wiekiem, a więc jest tylko kwestią czasu, by pomoc medyczna stała się koniecznością. Na przeświadczeniu, że człowiek w którymś momencie życia musi zachorować, a potem się leczyć, by w końcu móc „na coś umrzeć”, snuje swoje plany na przyszłość biznes farmaceutyczno-medyczny.
W rzeczywistości przyczyną chorób nie jest czas, lecz to, co się w tym czasie dzieje. Jeśli przez cały ten czas w organizmie następuje kumulacja toksyn, to w którymś momencie muszą one zakłócić funkcjonowanie organów, decydujących o prawidłowym funkcjonowaniu organizmu jako nierozłącznej całości. Wtedy można zdać się na medycynę, która dysponuje lekami poprawiającymi wydolność poszczególnych organów, ale czy to może przywrócić zdrowie?
Stawiając na zdrowie zadajemy kłam propagandzie medycznej, ponieważ z upływem czasu nie tylko nie przychodzą „obiecane” choroby podeszłego wieku, ale – przeciwnie – zdrowiejemy. Im więcej czasu upływa od wzięcia zdrowia we własne ręce, tym jesteśmy zdrowsi – ustępują objawy chorobowe, samopoczucie poprawia się, organizm staje się coraz sprawniejszy; młodniejemy. Czy zatem powinno nam zależeć, by szybko ten proces zakończyć?
Mając zdrowie, możemy zaoszczędzić mnóstwo czasu na wizyty u lekarzy i badania, a także sporo pieniędzy, trwonionych na leki i specjalistów od poszczególnych części naszego ciała i umysłu. Ta inwestycja najbardziej procentuje po przejściu na emeryturę, jeśli zważyć, że emeryci są najliczniejszymi klientami aptek.
Autor: Józef Słonecki