co do miasta, trochę inna bajka. na 100% nie zjadł bym grzybów w mieście, czy w jakimkolwiek miejscu gdzie można spotkać nienormalnych (czyt. nienagrzybionych) ludzi. zawsze dobieram miejscówkę oddaloną o co najmniej 2-3 kilometry od najbliższych zabudowań. mieszkam na wsi, nie mam z tym problemów. co prawda nie zdarzyło mi się na tripie nie spotkać kogoś. a to jakiś stary typ w głębi lasu pyta czy w tej rzece są ryby, a to na polance para piknik sobie urządza, jakiś rolnik traktorem przejedzie. nawet w najmniej spodziewanym miejscu kogoś spotykałem. zdarzyło mi się wejść do sklepu, ale niestety nie wiedziałem co mam w nim zrobić, więc wyszedłem. ostatni trip był na dosyć mocnym zadupiu ale i tak o 22 w nocy spotkaliśmy 2 rolników popijających piwo na środku pola. po obejściu całej okolicy wpadłem na genialny pomysł, zbudować wielkie łóżko ze snopków. w 4 osoby, zmontowaliśmy z całego pola takie wyro że dało by się na nim niemałą imprezę zrobić. oczywiście musiało zjawić się coś dziwnego, kilkaset metrów dalej śmigała sobie po polu w ch*j duża świecąca gąsiennica, która okazała się jakimś prze***anym urządzeniem rolniczym. powiedzcie mi że TV czy komp jest od tego lepszy? kilka razy jadłem w deszcz meteorytów, np. ostatnio widziałem spadającą gwiazdę która świeciła jak pieprzona rakieta, na końcu rozpadła się na kilka mniejszych. ja wolę to od youtube