I nareszcie miałem chwilę na zrobienie swojego pierwszego zielonego smoka
Przygotowałem małą relację z tej akcji dla potomnych.
Składniki:
- 2L bimbru: 1,5L bimbru ponad 60%, według zapewnień znajomego od którego dostałem. W trakcie okazało się, że jest za mało, na szczęście miałem jeszcze 0,5L jakiegoś bimbru, który miał nie mniej niż 50%, ale prawdopodobnie 60%.
- 130g odpadu - ok. 90% liści przytopowych
- Odświeżacz zapachu, wolny czas i chata
Miałem problem z ustaleniem temperatury, na pokrętle od piekarnika mam tylko cyferki od 1-8, prawdopodobnie na 1 mam 140st., ustawiłem więc na 1 i trzymałem 12 minut. Tak wiem, że zbyt długo przy tej temperaturze, ale stwierdziłem, że lepiej, aby znaleźć się "na spadku" efektywności dekarboksylacji (patrząc na wykres z 3 strony tematu) i osiągnąć tym samym i tak więcej, niż gdyby okazało się, że na 1 jednak mam 125 lub 115st. C.
Do rozpuszczania thc w alkoholu użyłem 4,5L słoja z dużym otworem, dzięki czemu łatwo było mi mieszać.
Zanim "upiekły się" liście, bimber ogrzewałem w wodzie. Nie mam termometru do mierzenia temp. wody, więc sprawdzałem palcem. Kiedyś miałem taki termometr, używałem do yerby, nauczyłem się, że 75st. to taka mniej więcej temperatura, kiedy woda zaczyna parzyć po zanurzeniu w niej palca
Podczas "gotowania" liści w bimbrze temperatura zmieniała się, od 40 do 70st.
Tak jak wcześniej wspomniałem, po wrzuceniu liści do 1,5L bimbru okazało się, że jest za mało cieczy.
Dlatego uzupełniłem ilość bimbru do 2L i "gotowałem" co jakiś czas mieszając przez ok. 35min. Foto po zakończonym procesie "gotowania".
Część nalewki po odlaniu.
I zdjęć byłoby na tyle, brakowało mi trzeciej ręki
Jak widać kolorystycznie wyszła mi mikstura tak zielona, że aż czarna
Generalnie stosowałem się do porad z pierwszego posta i tego co zaprezentował użytkownik Ono z jednym wyjątkiem, po odlaniu z liści tego co dało się swobodnie wydobyć ze słoja, liście wsypałem do sitka z wyłożoną w środku gazą, całość mocno wykręciłem, pozwoliło mi to na odzyskanie ok. 100ml cennej nalewki.
Wyszło mi w sumie ok. 1,6L alkoholu, część odparowała, część wsiąkła w ususzone liście, a nie byłem na tyle zdesperowany, aby w celu odzyskania reszty sprasować te liście
Po przelaniu do butelek i posprzątaniu kuchni, ostatnie 30 minut tego procesu spędziłem nad kiblem - nigdy nie wrzucajcie takiej ilości liści na raz do kibla, bo też będziecie później bawili się w gównonurka odtykającego kibel :some:
Spożycie:
Właśnie 1 łyżeczkę (5ml) zmieszałem z colą i wypiłem, czekam na efekty.
Bardzo dużym minusem w stosunku do masła jest fakt, że dużo w nalewce jest też chlorofilu, a może by tak po dekarboksylacji wygotować ziele, tak jak w przypadku masła? Tylko należałoby mieć na uwadze to, że woda wsiąknie w listki i należałoby użyć odpowiednio mocniejszego alkoholu niż 68% (idealne stężenie dla nalewek)?
Sam już zapach nie jest za specjalny, smak nawet po zmieszaniu z połową szklanki coli jest bardzo mocno wyczuwalny i odrzuca, chyba nie byłbym w stanie wypić czystej mikstury, nawet 5ml.
Edit:
Odczekałem 3h i nic :/ W takim razie następnym razem spróbuję 15ml wypić.
Edit2:
Dzisiaj zrobiłem drugie podejście, 20ml. Zaczęło mnie brać po godzinie, teraz 2h od wypicia czuję mocną fazę, mocną, ale nie wyrywającą z butów
