Proszek do prania ,człowiek z OG sypał jeszcze rosliny na około pieeprzem.
Najlepiej w tym temacie obeznani są rolnicy i myśliwy - pierwsi, aby zwierzaki za dużo im nie zjadły, drudzy - aby nie płacić odszkodowań za szkody wyrządzone tym pierwszym przez zwierzynę.
Środek, o którym piszesz należy do tzw. grupy repelentów, środków chemicznych o intensywnym zapachu mających za zadanie odstraszyć potencjalnego konsumenta. Dla zwierząt leśnych stosuje się inne grupy zapachów, przypominają one najczęściej zapach ich największego wroga, czyli człowieka. Dodatkowo zorgranicza się poszczególne środki produkując osobno odstraszacze na zające, dziki, sarny itp. Ich skuteczność bywa dyskusyjna, przynajmniej jeśli chodzi o ochronę np. pól kukurydzy przed dzikami. Myślę, że konopia nie jest czymś, czym zwierzęta się będą zachwycać, tak więc przypadku wyboru odpowiedniego typu preparatu ma on szansę się sprawdzić.
Jeśli uprawiasz w lesie lub niedalekim jego sąsiedztwie, to musisz obawiać się zagrożenia ze strony każdego mieszkańca lasu. Tak więc na dziki często stosowanym preparatem jest np. Stop Dzik GR (w postaci granulek wysypywanych w pasie dookoła upraw, dziki boli po tym żąłądek). Na sarny, jelenie Wildaperent, Hukinol. Na zające nazw nie pamiętam. Wadą wymienionych preparatów jest to, że zwierzyna potrafi się do ich zapachu przezwyczaić (Hukinol). Odpowiedzią na to jest Wildaperent AL, który posiada 3 fiolki z zapachami stosowanymi naprzemiennie.
Z wymienionych preparatów styczność miałem tylko z Hukinolem, mam nadzieję więcej w jego pobliżu nie przebywać (cuchnie okropnie, przypomina zapach ludzkiego potu w 100 powiększeniu). Moja praca polegała na nasączeniu (3-4 krople środka) preparatem szmatki i przybiciu jej razem z daszkiem (ochrona przed wypłukaniem przez deszcz) do palika. Miałem 2 pary gumowych rękawiczek, uważałem jak cholera a i tak czułem ten zapach na rękach jeszcze przez tydzień. Jak się tym pochlapiesz, to jesteś wyeliminowany na jakiś miesiąc z życia towarzyskiego, po prostu nikt ci nie poda ręki.
Wśród innych sposobów słyszałem o wysypywaniu karbidu, budowaniu "pastuchów" (rozciągnięty drut pod napięciem), wysypywaniu karmy w miejscu leżącym niedaleko uprawy, obsiewaniu czymś innym w pobliżu właściwej uprawy, stosowaniu armatek gazowych (koszt wystrzału armatki ok. 3 gr, armatki uruchamiane za pomocą drutu rozciągniętego wokół plantacji). Niektórzy stosują także pocięte worki nylonowe powieszone na drucie itp, które to szeleszcząc mają odstraszyć zwierzynę. Kiedyś popularne były także radyjka pozostawione na polu (najskuteczniejszą stacją są ponoć
audycje Radia Maryja).
Wszystkie wymienione środki wymagają inwestycji lub są pracochłonne, dlatego też najlepszym chyba rozwiązaniem będzie wybranie się do fryzjera po zwykłe włosy, włożenie ich to pończochy i zawieszenie na niewielkiej wysokości w pobliżu roślin. Pieprzu nie próbowałem, ale na pewno spróbuje w tym roku.
Tak przy okazji - NIE LEKCEWAŻ ŚLIMAKÓW