- Rejestracja
- Maj 21, 2017
- Postów
- 7
- Buchów
- 0
czemu nie napisales ile wódy/alko waliłeś, czy inne ćpanie zapodawałeś, jaki tryb życia, itp
alko okazjonalnie bez upijania sie lub bardzo rzadko, kiedys lat jakies 20 temu okazjonalnie tez ale do upadlego. Bylo to dlugo przed ziolem ktore mnie skutecznie z tego wyleczylo, pisalem o innych uzywkach, bardziej na probe czas jakis temu, tryb zycia hmmmm sportowiec na pewno nie ale tez nie gruby kanapowiec
Jak ktoś nie potrafi zajarać z umiarem tylko napie****a 25 lat dzień w dzień to i alko i ziolo poniszczy
pewnie nie w kazdym przypadku ale cene sie placi za wszystko, predzej czy pozniej, mneijsza badz wieksza
Pia****isz Mordo. Ja jak napisaleś napie****am dzień w dzień blisko 25 lat długo wraz z innymi używkami głownie koks i wóda tkzw WTK (choć te obecnie są już od dłuższego czasu za mną) i nigdy nie miałem takich akcji. Szczerze to nawet nie sądziłem że można być tak zrytym i całą wine za życiowe porażki zrzucać na zioło. Niektórzy mają słabą psychikę i bez niczego też mogłoby się skończyć depresją czy innym syfem.
Prawda mogloby sie tak skonczyc. Natomiast dlaczego jak juz przestalem wracam do zywych i normalnosci, otwartosci do ludzi, usmiechu, dzialania itd?
Jak to jest kiedy palę bata to mi lepiej staje
I sam sex jest lepszy głębszy A palę długo bardzo w sumie co dzień bo lepiej mi się śpi i do pracy normalnie wstaje nie jak po benzo czy alko A jak nie palę to ciastko zjem i jest fajnie film i spać
Drogi autorze domyślam się że robiłeś 12 kroków po tym jak przeczytałem jak lubisz alkohol
Stare dobre czasy gdy tez tak mialem po paleniu pol nocy moglem i jakie orgazmy, do czasu.
Nie wiem skad wniosek ze az tak ten alk lubie?
Anonimowy, znam ten ból. Ja- kiedyś ambitny, postrzegany przez nauczycieli jako jednostka wybitna. Sam czułem, że potrafię dużo więcej niż inni. Na studiach zapaliłem raz i mnie pociągnął od tamtego dnia przez około 7 lat. Powolne staczanie sie. Nieskończenie drugiego stopnia studiów. Wolałem za***any siedzieć na chacie niż iść na uczelnię. Może nie na dno, ale na typowego Janusza. Do roboty poszedlem mało ambitnej. Codziennie wyglądało zawsze tak samo. Pobudka za***any z dnia poprzedniego. W robocie kapeć do południa. Koło południa odżywalem, robota na wysokich obrotach przez godzinę, dwie max i koniec umiejętności skupienia. Bo już myślałem o tym, jak mnie wszystko denerwuje i już czekałem jak wrócę na chate i za***ie bongo. I jaranie w każdej wolnej chwili. W wolne dni, pierwsze po przebudzeniu co robiłem to napie****alem bongo. Później do jarania doszedł alkohol, bo zioło już słabo kopało co bym nie palił i ile bym nie palił. Otrzasnelem się jakieś dwa miesiące temu. Przez te 7 lat straciłem dużo. Dużo czasu, bliskich, przyjaciół, dziewczynę, a przede wszystkim siebie. Jestem całkiem innym człowiekiem. Dużo gorszym. Mało mnie cieszy, wyalienowalem się z tłumu. Nie potrafię się skupić na czymś przez dłuższą chwile. Często bujam w oblokach. Początek detoxu straszny. Nieprzespane noce, nerwy na wierzchu. Po tygodniu zaczyna się w miarę normalne funkcjonowanie. Po 2 miesiącach detoxu powróciłem powiedzmy do 60% normalności. Walczymy dalej. Rada dla innych: jeśli widzisz, że jaranie towarzyszy Ci wszędzie i czujesz codzienna potrzebę zajarania-rzuc to jak najszybciej. A jak ktoś twierdzi, że jara x lat i nic mu nie jest to w takim razie po co pali? Bo sama chęć zapalenia jest oznaką problemu psychicznego. Życie samo w sobie powinno dawać szczęście. Nie na za***aniu, bo po to się przecież to robi, żeby zmienic percepcję trzeźwego świata. I nie jestem jakimś wyjątkiem. Mam kolegów, którzy podobnie żyją/żyli. Wszyscy samotni, żyjący na niższym poziomie niż zapowiadało to dzieciństwo, nieszczesliwi. 2 osoby się powiesiły przez to, że nie potrafiły poradzić sobie wyjść z tego gówna. I jaranie jest tu tylko jednym czynnikiem. Najważniejszym czynnikiem tego całego zła jest popadanie w błędne koło nieszczęścia. Ale jak człowiek się wyalienuje przez jaranie, a zawsze tak jest, jak się jara w opór dużo to nie ma bata, żeby nie popaść w zły stan psychiczny.
Bracie ja po 2 miesiacach widzialem delikatna roznice, mysle ze po okolo 3,4 zaczalem ja widziec naprawde i teraz jakby z kazdym dniem jest lepiej. Niektorym nie bedzie Ciebie zal, inni sa z Ciebie dumni i trzymaja kciuki. W tej rozmowie wiekszosc zdaje sie wiedziec lepiej niz my sami.
ku**a ludzie co wy z głowy sobie zrobiliście. Każdy z nas jest inny i na każdego inaczej to działa. A jeśli źle na kogoś działa to powinien mieć pretensje do siebie a nie do trawy. To nie hera-nikt cie nie zamknął w piwnicy i nie faszerował nią aż będziesz gotowy opie****ić pałe za nastepną działkę. To że ci sie nic nie chciało i nie oganąłeś życia które zostało na dnie bongosa to tylko twoja wina. Wpływ trawy na moje życie jest na maxa pozytywny. Miałem szaloną i niebezpieczną młodość i twierdzę z pełnym przekonaniem że gdybym nie jarał to skończyl bym w puszce na długie lata albo gorzej. Więc do wszystkich zamulonych łbów którzy szukają usprawiedliwienia -to wasza wina bo sami do tego doprowadziliście i nie umieliście zrozumiec że wam nie służy jaranie. Trzeba umieć wziąć na klatę swoje czyny i ich konsekwencje a nie gorzkie żale tu wylewać. Jeśli kogoś dotknęła moja wypowiedź to dobrze bo tak miało być - taki liść na otrzeźwienie.
Jasne bo chcialem zeby mi sie tak stalo, chcialem byc wyalienowanym "dziwakiem", za wszelka cene do tego dazylem, udalo sie jestem z siebie dumny. A teraz bez sarkazmu ja tu zali nie wylewam, doszedlem do wniosku ze mi jaranie nie sluzy i z tym walcze, ponioslem juz konsekwencje, wiekszosci spraw nie naprawie ale moge zmienic swoja przyszlosc. Ciekawe ze jak ziolo komus sluzy to zasluga ziola, gdy nie zluzy to jest debilem i nieudacznikiem....
Sorry ziom, ale żadna jednostka wybitna nie stoczy się przez jaranie, sam jestem tego najlepszym przykładem. Byłeś po prostu zadufanym w sobie leniem lubiącym siedzieć w chałupie i jarać, z***ałeś co mogłeś i obwiniasz o to zioło, bo tak najłatwiej. Nie szkoda mi Ciebie ani trochę.
Tak jak zadna jednostka wybitna nie wpadnie w alkoholizm i nikt szczesliwy nie zapadnie na depresje.
Wszystko ma swoją cenę i jeżeli używasz marihuany codziennie to gdyby przyjrzeć ci się zbliska, okazło by się że ty również ją płacisz. Smrodu swoich skarpet zazwyczaj ludzie nie czują...
:thumright:
Może kiedyś się obudzicie, że nie jest z Wami tak kolorowo jakby się wydawało. Zdrowia wszystkim zycze.
I wszystko w temacie. Też kiedyś mówiłem, że trawka to natura i nie szkodzi. Po sobie i swoich znajomych mogę stwierdzić, że jest inaczej. Nie ma wyjątków. No chyba, że jarasz sporadycznie.
Ja z kolei znam osoby ktore palily duzo dluzej niz ja i mialy sie naprawde za***iscie. Mysle ze zalezy od czlowieka ale tez nie ma mowic ze substancja nie ma zadnego znaczenia.
Zgodzę się z Tobą w 100%. Na mnie trawa działa jak afrodyzjak mam za***isty seks po niej. Palę od 5 lat i nie ma to żadnego negatywnego wpływu na moje życie. Palę praktycznie codziennie. Trawa działa na mnie uspokajająco i twórczo i widzę tylko zalety palenia. Myślę że trawa może mieć negatywny wpływ z wielu powodów. Jeśli zaczynasz bardzo szybko jako nastolatek i palisz bardzo dużo oraz gdy siedzi w Tobie lub jesteś podatny na wszelkiego rodzaju choroby psychiczne typu depresję itp.
Ja dzięki trawie przestałem palić fajki i pić alkohol i się bardzo fajnie wyciszam.
I oby to sie nigdy nie zmienilo
Moim zdaniem jaranie tez nie powinno się zaczynać za wcześnie. Mózg musi się wykształcić w miarę sam. I wiadomo jak się kopci bonio przed śniadaniem i aż do snu to może zmienić się sposób myślenia. Po prostu włącza się leniuszek? tez miałem ten etap, ale jakoś sam się skończył. Teraz nie mam ciśnienia i palenie mnie jakoś nie rozleniwia. Ale tamten gość dobrze napisał, trzeba się cieszyć życiem na trzeźwo. Jak miałem ten letarg to na trzeźwo było jakoś inaczej?
Nie wiem zaczalem dobrze po 20, teraz bez palenia zdaje sie byc szczesliwszy. Nwet nie zdaje sie, czuje sie szczesliwszy
A kierwa takie sranie o skutkach ubocznych palenia zielska...pooglądajcie etykietki z produktów żywnościowych spożywanych codziennie od dziecka do śmierci.No który sprawdza ile toksyn wpie****a dziennie?Tak z łapą na sercu.
Tak z lapa na sercu to ja, serio i to nie odkad przestalem palic a juz bedzie 5+ lat.
Ja przychylam się do stanowiska [MENTION=74064]smoksalot[/MENTION], choć może w bardziej subtelny sposób. Zdaję sobie sprawę ze wszystkich mechanizmów jakie zachodzą w organiźmie podczas konsumowania kanabinoidów ale zdaje sobie też sprawę z tego, że wszystko jest w głowie i tam znajduje się podstawa. Dla kogoś kto ma choć odrobinę "lęku" przed bardzo głębokim wejrzeniem w lustro będąc wyłącznie ze samym sobą, radzę odstawić wszystkie używki i zająć się swoją psychiką, czyli włanym jestestwem w tym wymiarze. Jeżeli uspokoisz głowę i napełnisz ją wiedzą wydobytą z głębi siebie, o sobie samym, wówczas nawet w obliczu śmierci staniesz w stoickim spokoju. Żeby to osiągnąć potrzeba refleksyjności, kontemplacji, każda inna używka niż psychodelik będzie to tłumić, wypełniając doskonale Ci czas tym co niepotrzebne, nieużyteczne, nie wymagające intensywnego myślenia.
Odnośnie problemów z erekcją, to w gruncie rzeczy też jest prawdopodobnie sprawa w większości Twojej psychiki. Jak wiadomo każdy jest inny i nie należy mierzyć innych własną miarą lecz podzielę się tu doświadczeniem własnym. Z tego co udało mi się zaobserwować - problemy psychiczne i stany depresyjne, a tażke regularne życie w intensywnym stresie, bądź nieumiejętność poradzenia sobie z długotrwałym problemem, mogą powodować odmowę posłuszeństwa organów płciowych. Kiedy paliłem mniej, a więcej się stresowałem i brałem bardzo osobiście cały świat do siebie, miewałem takie epizody z "odmową działania". Później paląc częściej i więcej, poświęciłem więcej czasu na obserwację i zrozumienie formy w której teraz żyję. Poradziłem sobie z przyjmowaniem piękna i okrucieństwa doświadczanego świata w którym przyszło żyć tym razem. Zniknęły jakiekolwiek problemy z funkcjami seksualnymi, a ilośc zużywanego suszu wzrosła sporo od tamtej pory.
Im więcej myślałem tym więcej odkrywałem. Szukałem i znajdywałem. Cały czas kreatywnie starałem się używać odmieniony stan percepcji, prowokować umysł do intensywnego myślenia. Zadawałem dla swojej głowy nielada wyzwania, zmuszając umysł do ciągłej pracy za pomocą zrozumienia trudnych do nauki rzeczy. Moją receptą na pozytywne działanie mózgu jak i samego umysłu jest możliwie jak najczęstrza kreatywna praca atystyczna.
Dzięki temu nie rozumiem znajomych którzy twierdzą, że są przyklejonymi do kanapy zombiakami bez ochoty na zaplanowanie i dotrzymanie planu następnej godziny z życia w sposób inny niż wynikający z braku zajęcia.
To Twoje nastawienie do życia przyczyni się w największej mierze do tego jak "skończysz" (chociaż nawet w cudzysłowiu, to określenie ma na starcie już pesymistyczny wydźwięk).
Warto pamiętać że ciało fizyczne jest jedynie naczyniem na to co znajduje się wewnątrz i nadzoruje wszystkim. Do tego bardzo kruchym naczyniem, w obliczu choćby żywiołu natury, nie mówiąc już o dużo potężniejszych od natury tworach.
Dlatego rozsądnie jest używać roztropnie tego naczynia, tak żeby przyniosło korzyści energetycznie wyższej instancji od materii fizycznej.
Problemy psychiczne powoduje też konflikt moralny, który często towarzyszy intensywnemu życiu seksualnemu z niezależnymi, epizodycznymi osobami w naszym życiu.
Nikt tutaj zapewne nie bierze mnie na poważnie, no bo jak w XXI wieku można gadać takie herezje w obliczu wiedzy naukowo sprawdzalnej i internetu.
Ale wystarczy przyjrzeć się słowu psychika, jego etymologii (od greckiego psyche- dusza), kiedy zaczerpniemy odrobinę informacji, dowiemy się, że to co nazywamy psychiką jest czymś nierozerwalnie połączonym z duszą.
Istnieje również prawo które łączy Cię na poziomie niefizycznym z każdą osobą, z którą odbyłeś akt seksualny.
Mając wiele takich połączeń dusza zaczyna chorować z powodu energii docierającej ze wszystkich tych połączeń, a także z powodu utraty energii tymi połączeniami.
Seksualność to nie tylko fizyczne orgazmy, stany uniesienia i satysfakcji cielesnej. Przy każdym akcie dochodzi do wymiany energii obojga ludzi.
Nie bez powodu ta fizjologiczna funkcja została wykorzystana do magii seksualnej w czasach kiedy człowiek bardziej starał się odkrywać niefizyczny świat, poza tym namacalnym.
Podsumowując wszystko co napisałem. Zahaczyłem o tematykę szerszą niżeli można byłoby się tego spodziewać, po archetypie "marihuanistycznego ćpunka", przesiadującego z tlącym się batem w zębach na forum dla ludzi zainspirowanych tą wyjątkową rośliną. Nie bez powodu, pragnę pokazać Tobie i innym, że poziom elokwencji jak i światopoglądu wcale nie musi ulegać uwstecznieniu przy prawdziwie długotrwałym używaniu psychoaktywnych substancji.
Wszystko jest kwestią treningu, to działa na każdym poziomie - fizycznym i niematerialnym czy też psychicznym.
Pragnę też zwrócić uwagę na to, że nie mam na celu gloryfikacji używania konopi ale również nie popieram demonizowania tej używki opiniami próbującymi niejako obarczyć winą osobistej porażki ten środek.
Psychodeliki uwrażliwiają psychikę na docierające bodźce - to stąd czujesz że jesteś wyalienowany... ale czy przypadkiem ta alienacja nie miała realnego powodu w przyczynie którą zauważyłeś właśnie dzięki zmienionej percepcji? Warto odpowiedzieć sobie na każde pytanie, wyłącznie samemu przed sobą.
I teraz logicznym tokiem myślenia podąrzając... Uwrażliwiona psychika staje się bardziej podatna na chorobę, nie ma się wiec co dziwić że po zastosowaniu, swoistego "wymuszacza wrażliwości psychicznej" możemy nie zauwżyć przez co czujemy psychiczne pogorszenie samopoczucia. Pewne jest tylko, że je odczujemy lecz dla jego ustąpienia niezbędne będzie zrozumienie istoty problemu.
Jak powiedział już szanowny kolega [MENTION=67915]Dyzma[/MENTION] - należy pamiętać o zachowaniu umiaru we wszystkim co dozujemy, nie ważne czy jest to coś z poziomu materialnego czy też nie.
Pozdrawiam długoletnich świadomych palaczy i życzę zdrowia również tym którzy "dopiero zaczęli".
Oby każdemu przyświecała mądrość płynąca z naszej wspólnej wszechświadomości.
Pozdrawiam.
Pieknie wszystko napisane z jednym sie tylko nie zgadzam. Z jednej strony piszesz ze za wlasne porazki nie ma co winic ziola (ze niby nie ma wplywu) by zaraz pisac o tym jakie potrafi cuda dzialac. Czyli jak dziala pozytywnie to zasluga ziola, jak zle to porazka czlowieka. Na cos trzeba sie zdecydowac natomiast sie ciesze z twojej glebii bez wzgledu na to czym jest "spowodowana". Lubie takich ludzi.
Widze ze rzewazaja opinie ze MJ jest wspaniala i malo potwierdzen ze chociazby problemy ze wzwodem mogly byc/sa ale z drugiej strony sie nie dziwie. Ja tez nie pisze z konta z ktorego kiedys tu korzystalem z ktora pewnie dosc spora ilosc uzytkownikow znala mnie rowniez osobiscie. Nie kazdy ma ochote przyznawac sie do intymnych problemow przed znajomymi.
Wszystkim ktorym sie dobrze wiedzie mam nadzieje ze zostanie tak na zawsze, tym ktorym wiedzie sie nieco gorzej polecam odwage by powiedziec sobie dosc przynajmniej na jakis czas 3-6 miesiecy i zobaczyc jak sie zyje i czy cos sie w zyciu zmienilo czy tez nie.
Pozdr