Moja przygoda z merry zaczela sie 3,5 roku temu, dodam od razu ze z uzywek to kiedys podpalalem
fajki (rzucilem z dnia na dzien 1 stycznia chyba 2014)
chyba dwa razy kryształ nie wiem nawet jak to sie teraz fachowo nazywa - mefedron?
no i alkohol dawniej dosc duzo ale powoli ziółko zaczelo mi go zastepowac.
Ostatni rok palilem dosc duzo powiedzmy 5 x tydzien jednego jointa z odrobina tytoniu.
No i co... no i ta niewinna uzywka zaczela przejmowac kontrole nad moim zyciem ( normalnym zyciem - pracuje po 12h, mam dziewczyne, kolegow, utrzymuje Dom ). Doskonale wiem ze to niewinne poczatki porownujac z opowiesciami innych forumowiczow (palenie przez 15 lat z tego wiekszosc dzien w dzien od rana do wieczora). Jednak juz zauwazylem pewne zmiany
-lekko odizolowalem sie od kumpli
-ogolnie mam wiekszego lenia
-jestem troche bardziej nerwowy
-jak ktos to fajnie tutaj na forum napisal mam milion swietnych pomyslow ale wszystkie na "pojutrze"
-oczywiscie gorsza pamiec, zawieszanie sie.
ogolnie czuje ze cos sie zmienia...
Od 1 stycznia nie pale, nie pije alkoholu i zdrowiej jem, odrzucilem 3 ulubione rzeczy - i wiecie jaką wielka roznice widze po tych paru dniach.... Codziennie rano budze sie coraz bardziej dumny z tego z nie musze zapalic, ze organizm troche mi sie wyczysci z dziadostwa itd. ostatni rok codziennie kladlem sie spac albo ujarany albo po dwoch dobrych drinach. teraz duzo trudniej mi zasnac i bardzo sie poce w nocy, jak myslicie to bardziej przez brak alko czy ziola?
nie chce rezygnowac z ziola bo jest cudowne chce jedynie zredukowac do takiej ilosci w tygodniu/miesiacu? zeby zapalic i czuc fajna faze jak przy poczatkach palenia, ostatnie miesiace byly srednie, palilem polowe jointa, popatrzylem w laptopa z godzine, posluchalem muzy, dopalalem reszte i po 15min zasypialem a byla to srednio godzina 21
Jak myslicie czy potrzebna mi dluzsza przerwa, czy po prostu ograniczenie czestotliwosci palenia?
fajki (rzucilem z dnia na dzien 1 stycznia chyba 2014)
chyba dwa razy kryształ nie wiem nawet jak to sie teraz fachowo nazywa - mefedron?
no i alkohol dawniej dosc duzo ale powoli ziółko zaczelo mi go zastepowac.
Ostatni rok palilem dosc duzo powiedzmy 5 x tydzien jednego jointa z odrobina tytoniu.
No i co... no i ta niewinna uzywka zaczela przejmowac kontrole nad moim zyciem ( normalnym zyciem - pracuje po 12h, mam dziewczyne, kolegow, utrzymuje Dom ). Doskonale wiem ze to niewinne poczatki porownujac z opowiesciami innych forumowiczow (palenie przez 15 lat z tego wiekszosc dzien w dzien od rana do wieczora). Jednak juz zauwazylem pewne zmiany
-lekko odizolowalem sie od kumpli
-ogolnie mam wiekszego lenia
-jestem troche bardziej nerwowy
-jak ktos to fajnie tutaj na forum napisal mam milion swietnych pomyslow ale wszystkie na "pojutrze"
-oczywiscie gorsza pamiec, zawieszanie sie.
ogolnie czuje ze cos sie zmienia...
Od 1 stycznia nie pale, nie pije alkoholu i zdrowiej jem, odrzucilem 3 ulubione rzeczy - i wiecie jaką wielka roznice widze po tych paru dniach.... Codziennie rano budze sie coraz bardziej dumny z tego z nie musze zapalic, ze organizm troche mi sie wyczysci z dziadostwa itd. ostatni rok codziennie kladlem sie spac albo ujarany albo po dwoch dobrych drinach. teraz duzo trudniej mi zasnac i bardzo sie poce w nocy, jak myslicie to bardziej przez brak alko czy ziola?
nie chce rezygnowac z ziola bo jest cudowne chce jedynie zredukowac do takiej ilosci w tygodniu/miesiacu? zeby zapalic i czuc fajna faze jak przy poczatkach palenia, ostatnie miesiace byly srednie, palilem polowe jointa, popatrzylem w laptopa z godzine, posluchalem muzy, dopalalem reszte i po 15min zasypialem a byla to srednio godzina 21
Jak myslicie czy potrzebna mi dluzsza przerwa, czy po prostu ograniczenie czestotliwosci palenia?