Witam!
Na samym początku chciałbym się przywitać, gdyż jestem nowym użytkownikiem forum - siema !
Chociaż często przeglądałem forum w czasach, kiedy "coś" tam bawiłem się w hodowcę to nigdy nie napisałem na forum, ale stwierdziłem, że wy mi pomożecie lepiej niż najlepszy doktor w mojej sprawie
Mianowicie od jakiegoś może roku czuję bardzo mocne osłabienie, zawroty głowy itd po zapaleniu. Zauważyłem także mocno zmniejszoną tolerancję na THC. Wiem, że się rozpiszę ale chciałbym zobrazować jak najlepiej moją przypadłość.
Mianowicie palę już od kilku ładnych lat, pewnie około 10. Myślę, że często, ale w tej chwili nie dużo. W tej chwili 2 sztuki starczają mi na około tydzień ale tylko dlatego, że potrafię spalić pół lufki i jestem padnięty, jointy trochę lepiej znoszę ale nie tak jak kiedyś. Wiadra nawet nie próbuję bo się boję Chociaż kiedyś robiłem to często. Uważam, iż jestem doświadczonym palaczem. Nie jestem gówniarzem - już ponad 30 na karku. Mieszkając w szwecji i prowadząc tam własną myjnię samochodową potrafiłem pracować od rana do nocy i w ciągu dnia z kumplem w pracy spalić 5 gram haszyszu. Do tego mało snu. Żadnego osłabienia, dobry apetyt, wydajna praca "na fazie". Nieraz chwile zamuły jak za dużo bucha ale wyjście na dwór, zapalenia papieroska, 5 minut odpoczynku i powrót do pracy bez problemu. Natomiast ponad rok temu wróciłem do polski. Tutaj też pracuję około 12 godzin dziennie na swoim ale nie ma to większego znaczenia bo w weekend, gdy mogę się wyspać nawet 12 godzin zielsko działa tak samo niepokojąco. Palę nieraz wieczorem na gastro i do obejrzenia jakiegoś filmu, częściej w pracy na "wkrętę". Buch, muzyczka i można polerować auto kilka godzin, bez tego by mnie szlag trafił, takie to monotonne. Ale jest mi tak słabo, że gdyby nie moje doświadczenie z opanowywania fazy to pewnie bym zemdlał albo polerka wypadła by mi z ręki bo jestem taki "miękki". I palenie już nie przynosi takiej przyjemności. Nawet wieczorem jak zapalę to najlepiej od razu poszedłbym spać. Ciężko do kibla iść się wylać. Nawet bzykać się nie chce Zawsze rano po wieczornym paleniu (nawet lufeczki) jestem bardzo zmęczony, jakbym nie spał w ogóle. Kiedyś jak się zapaliło to był humor, fajna zabawa, bardzo rzadko ciężka faza i taki moment żebym musiał usiąść. Teraz - nie pamiętam kiedy miałem śmiechawę i fajną fazę. Zazwyczaj pierwsza godzina jest ciężka do opanowania a potem zmulenie. Próbowałem już kilku odmian, z kilku żródeł, sativa, indica, nie ma znaczenia, więc wątpię, że to wina np jakiegoś moczonego zielska. Byłem u lekarza, wyniki ok, ciśnienie ideał, prawie zawsze 80/120. Nie gadałem z nią o zielsku bo znając lekarkę lat 60+ to pewnie by powiedziała - odstawi pan wszystkie używki, śpi 8 godzin, nie pracuje itd... Jem 3-4 posiłki dziennie, zazwyczaj o podobnych porach, rzadko palę na pusty żołądek ale wtedy jest jeszcze gorzej. Wątpię, żeby miało znaczenie to, że pół roku temu rzuciłem fajki na rzecz e-papierosa z bardzo małą dawką nikotyny (1-3mg/ml). Już nie mam pomysłów.
Przepraszam za tak długi wywód ale chciałem, żebyście wiedzieli jak najwięcej i może wpadnie wam coś do głowy albo ktoś miał coś podobnego?
Pozdrawiam
Na samym początku chciałbym się przywitać, gdyż jestem nowym użytkownikiem forum - siema !
Chociaż często przeglądałem forum w czasach, kiedy "coś" tam bawiłem się w hodowcę to nigdy nie napisałem na forum, ale stwierdziłem, że wy mi pomożecie lepiej niż najlepszy doktor w mojej sprawie
Mianowicie od jakiegoś może roku czuję bardzo mocne osłabienie, zawroty głowy itd po zapaleniu. Zauważyłem także mocno zmniejszoną tolerancję na THC. Wiem, że się rozpiszę ale chciałbym zobrazować jak najlepiej moją przypadłość.
Mianowicie palę już od kilku ładnych lat, pewnie około 10. Myślę, że często, ale w tej chwili nie dużo. W tej chwili 2 sztuki starczają mi na około tydzień ale tylko dlatego, że potrafię spalić pół lufki i jestem padnięty, jointy trochę lepiej znoszę ale nie tak jak kiedyś. Wiadra nawet nie próbuję bo się boję Chociaż kiedyś robiłem to często. Uważam, iż jestem doświadczonym palaczem. Nie jestem gówniarzem - już ponad 30 na karku. Mieszkając w szwecji i prowadząc tam własną myjnię samochodową potrafiłem pracować od rana do nocy i w ciągu dnia z kumplem w pracy spalić 5 gram haszyszu. Do tego mało snu. Żadnego osłabienia, dobry apetyt, wydajna praca "na fazie". Nieraz chwile zamuły jak za dużo bucha ale wyjście na dwór, zapalenia papieroska, 5 minut odpoczynku i powrót do pracy bez problemu. Natomiast ponad rok temu wróciłem do polski. Tutaj też pracuję około 12 godzin dziennie na swoim ale nie ma to większego znaczenia bo w weekend, gdy mogę się wyspać nawet 12 godzin zielsko działa tak samo niepokojąco. Palę nieraz wieczorem na gastro i do obejrzenia jakiegoś filmu, częściej w pracy na "wkrętę". Buch, muzyczka i można polerować auto kilka godzin, bez tego by mnie szlag trafił, takie to monotonne. Ale jest mi tak słabo, że gdyby nie moje doświadczenie z opanowywania fazy to pewnie bym zemdlał albo polerka wypadła by mi z ręki bo jestem taki "miękki". I palenie już nie przynosi takiej przyjemności. Nawet wieczorem jak zapalę to najlepiej od razu poszedłbym spać. Ciężko do kibla iść się wylać. Nawet bzykać się nie chce Zawsze rano po wieczornym paleniu (nawet lufeczki) jestem bardzo zmęczony, jakbym nie spał w ogóle. Kiedyś jak się zapaliło to był humor, fajna zabawa, bardzo rzadko ciężka faza i taki moment żebym musiał usiąść. Teraz - nie pamiętam kiedy miałem śmiechawę i fajną fazę. Zazwyczaj pierwsza godzina jest ciężka do opanowania a potem zmulenie. Próbowałem już kilku odmian, z kilku żródeł, sativa, indica, nie ma znaczenia, więc wątpię, że to wina np jakiegoś moczonego zielska. Byłem u lekarza, wyniki ok, ciśnienie ideał, prawie zawsze 80/120. Nie gadałem z nią o zielsku bo znając lekarkę lat 60+ to pewnie by powiedziała - odstawi pan wszystkie używki, śpi 8 godzin, nie pracuje itd... Jem 3-4 posiłki dziennie, zazwyczaj o podobnych porach, rzadko palę na pusty żołądek ale wtedy jest jeszcze gorzej. Wątpię, żeby miało znaczenie to, że pół roku temu rzuciłem fajki na rzecz e-papierosa z bardzo małą dawką nikotyny (1-3mg/ml). Już nie mam pomysłów.
Przepraszam za tak długi wywód ale chciałem, żebyście wiedzieli jak najwięcej i może wpadnie wam coś do głowy albo ktoś miał coś podobnego?
Pozdrawiam