Rakso in da hood!
Witajcie towarzysze, byłem dzisiaj od rana na spocie, cardio robiłem a, że mam x km to była super podróż na rowerku, odwiedziłem, jeszcze ogrodniczy, i zainwestowałem w obornik bydlęcy granulowany ( Troche się spózniłem jak miesiączka młodszej siostry- Osz Ty! ;>) Ale ładnie posypałem rozprowadziłem i namoczyłem ziemię by wszystko się tam ładnie "przegryzło"- W oczekiwaniu na farta, w ogóle wchodzę na spota... a tam na mnie szarżują 3 sarny no to wiecie garda i machamy *** *** szybki prosty, hak, sierpowy i cep, no i się przestraszyły i uciekły, i tak sobie myśle... co by tu zrobić, gdzieś czytałem, że planciki warto upaćkać krwią kaczki chyba najlepsze wyjście i pomazać pobliskie drzewa (nie ma tam dzików wieć nie będzie ich przyciągać)- Wiec moim zagrożeniem są jedynie sarny, pasy i nosacz sundajskie, A no i też zastosowałem się do porad kolegów forumowiczów którzy już mają swoje za plecami, no i zmodyfikowałem dołki, poszerzyłem, na dno w***ałem suchą sciółkę i odrobine próchna i szyszki, i moje dzieci już przyszły na świat, A w sumie Wam załączę zdjęcie moich córek.
Na świecie już jest 26 dziewcząt, wiec jeszcze czekamy na narodziny- oby nie były niepełnosprawne lub z wadami genetycznymi, dam im jeszcze 1-2 tyg i lecą do właściwego medium
A swoją drogą co sądzicie o nawozie z jaszczurek, ślimaków, zaskrońców i żab?
bo same mi się pchają na rejon
W ogóle jak się kamuflują skubańce, A... i jeszcze jedno istotnie pytanie, mam dostęp do rzeki, która dosyć leniwo płynie, czy jak bym wziął ze sobą kilka wiader i zebrał w nie ową wodę, i odstawił pod drzewem w cień, czy zabije mi to krzaki? PH niestety nie jest mi znane a nie mam tego fajnego trybiku do mierzenia Ph, a raczej papierkiem swiata nie zwojuje...