W tym roku to samo, wchodze na spota(muszę przejść przez takie tunele zrobione przez zwierząta w gęstej roślinności) i oglądam kwiatki, patrzę na ręce jeden drugi trzeci..
Na Facebooku ostatnio bylo wideo, babeczka wylała kropelkę olejku miętowego na reke gdzie byl kleszcz wbity, wyszedl sam w 20sekund, te sk***ysyny nie tolerują tego olejku, kupiłem to w aptece, wystarczy przed wyjściem na spota po kropelce na najbardziej odsłonięte części ciala rozsmarować troche, od czasu jak to stosuje nie złapałem ani jednego.. ale na wszelki wypadek w tym roku sie zaszczepilem na borelioze, kosztuję to 80zl.. wiec chyba warto, nie?