nasiona marihuany

Jak to robią Wietnamczycy w UK

  • Autor wątku Sławuś z council estate.
  • Data rozpoczęcia
Wyszukiwarka Forumowa:

Doctor Susz

Duży out to jest to :)
Weteran
Rejestracja
Mar 3, 2015
Postów
2,074
Buchów
1
No roz***ali system,ale czemu przy wyjściu nie ma kamery? :/
 
S

Sławuś z council estate.

Guest
Artykuł jest o przestępcach wykorzystujących przemycone z Wietnamu dzieci do pracy jako zdalnie sterowane roboty do obsługi przemysłowych plantacji konopi. Bidaki siedzą w tych zaciemnionych domach tygodniami nie widząc ludzkiej twarzy i nie mogąc nawet wyjrzeć przez okno. Dostają przez telefon rozkazy co mają danego dnia robić, co jakiś czas są kontrolowani czy grow idzie dobrze (jak źle idzie to leci wpie****) a całą rozrywkę stanowi gra Candy Crush w telefonie. Przez 3 miesiące.
Mroczna twarz rynku konopnego. Niewielkim pozytywnym akcentem jest że w porównaniu do tego co jeszcze gangsterzy tym dzieciom robią ta praca jest najmniej dla nich traumatyczna.
 

Łodyga2

stuck on the trip
Rejestracja
Wrz 26, 2015
Postów
594
Buchów
4
Wietnamce ogólnie maja rozmach, z pół roku temu kilka dzielnic dalej w hali na 'business parku' znaleźli z 70kilo suchego i od chu*a krzaka
 
O

old_school

Guest
Wietnamce ogólnie maja rozmach, z pół roku temu kilka dzielnic dalej w hali na 'business parku' znaleźli z 70kilo suchego i od chu*a krzaka

dla wietnamczyków to były tylko odpady po produkcyjne
nieopłacalne do dalszego przetwórstwa w niskiej jakości hasz

<rotfl>
 

MonsterJoint

Well-known member
Rejestracja
Gru 8, 2016
Postów
139
Buchów
0
Jak to czytam to aż mi łzy do oczu napływają... Roślina, która ma dawać raj na ziemi, zmienia życie tych dzieciaków w piekło...
A wystarczyłoby zalegalizować, żeby ten konkretny problem zniknął. Oczywiście, pewnie wtedy chcieliby produkować i sprzedawać gorsze rzeczy, ale weź tu teraz naucz dzieciaka robić twarde narkotyki.

Zamawiam artykuł do tłumaczenia.
 

RedLion49

Well-known member
Rejestracja
Paź 8, 2016
Postów
608
Buchów
0
Jemu chyba chodziło o te dzieciaki zmuszone do pracy, przy takich projektach.
Mieli zdelegalizowac dopalacze w UK i chyba już to zrobili.
 

Łodyga2

stuck on the trip
Rejestracja
Wrz 26, 2015
Postów
594
Buchów
4
a prawda jest taka ze dopy ciężej ogarnąć od normalnych narkotyków i biorą je tylko dzieci i tak w znikomym procencie bo nawet przeciętny brytyjski 15 latek ma dostęp do kokainy/zioła i wiedza ze lepiej wydac więcej ;) odpowiednik polskiego 'mocarza' to 'mambo' tez po tym umierali, ale co ciekawsze jedyni ludzie jakich znam co używają w UK 'RC' czy jak oni to zwą 'legal high, fake high' to czarnuchy, Polacy i Litwini. Znam dużo młodych Anglików z różnych środowisk i każdy mówi ze to gowno ze lepiej dołożyć do zwykłego. No i do tego chyba 2 lata temu zdelegalizowano te sklepiki i wszelakiej maści fejk haj. Problem to tu jest z crackiem i crackheadami/klejarzami, a nie dopami. Tak to widzę ja z mojego punktu siedzenia. <peace>
 

MonsterJoint

Well-known member
Rejestracja
Gru 8, 2016
Postów
139
Buchów
0
Z okna na pierwszym piętrze w mieszkaniu, w którym został uwięziony, 15-letni Tung obserwował, jak wygląda życie w Wielkiej Brytanii. Lubił patrzeć na zatłoczoną drogę z trzema bądź czterema sklepami, pizzerią i stacją benzynową. Powiedziano mu że już nigdy nie wyjdzie na słońce, często zatem siedział przy oknie po ciemku, obserwując świat na zewnątrz. "Miejsce, w którym żyłem w Wietnamie, było bardzo odosobnione, tylko drzewa i piaskowe drogi, rzadko widzieliśmy samochody, więc wszystko było dla mnie niesamowite i zaskakujące."

Był zamknięty w mieszkaniu całkiem sam, przez 2 miesiące. "pierwszy miesiąc był okropny, chciałem wyjść na zewnątrz, porozmawiać z kimś, czułem, że zaraz oszaleję. Jednak z kolejnym miesiącem zacząłem się do tego przyzwyczajać"

Przez kilka lat Tung był jednym z brytyjskich "niewolników konopnych": jest to ukryta grupa wykorzystywanych dzieci, zamkniętych samotnie, zmuszanych do pracy przy roślinach, w zamkniętych domach w ciężkich warunkach. Po najeździe policji trafił do więzienia, jak wiele innych porwanych dzieci.

Historie mówiące o tym, ile marihuany jest uprawianej w Wielkiej Brytanii wydają się przesadzone: międzynarodowa sieć handlarzy przewozi nastolatków z Wietnamu, żeby zrobić z nich niewolników na brytyjskich przedmieściach. Jednakże co kilka tygodni zostaje odkryta nowa uprawa i kolejne aresztowania mają miejsce.

Lokalna gazeta pozwala nam powierzchownie wejrzeć w przestępczą działalność, podając jednak niewiele szczegółów: policja zrobiła najazd na dom, na przedmieściach Liverpoolu po tym, jak sąsiedzi poskarżyli się na zapach. Znaleziono dom, pozbawiony mebli, cały przerobiony na plantację konopi, a w nim dwóch nastolatków, przerażonych, ukrywających się pod podłogą. [Znalazłem informację, jakoby rośliny były warte 400,000 funtów, a chłopacy mieli 17 i 18 lat.] Znaleziono ich w Hrabstwie Armagh, żyjących na puszkach psiej karmy. Lub też np. Policja odwiedziła w Plymouth dwupiętrowy dom, w którym znajdowały się konopie w każdym pokoju, od piwnicy po poddasze, zajmował się nimi chłopiec z Wietnamu z wyraźnymi urazami na twarzy. Powiedział, iż ma 13 lat, zabrano go zatem do opieki społecznej, w tym czasie ruszyło dochodzenie, jednak chłopak po kilku dniach zniknął.

Historycznie konopia ma dobrą reputację, jako łagodny narkotyk, wykorzystywany na festiwalach muzycznych i studenckich imprezach. Stopień ludzkiego cierpienia, który leży za uprawą konopi, jest wstrząsający. Policja jednak przekonuje, iż zdecydowana większość Brytyjskiej marihuany jest produkowana w ten sposób. NSPCC [Fundacja zajmująca się prawami dzieci w UK] jest zaniepokojona wyzyskiem porwanych Wietnamskich dzieci do tego stopnia, iż zaczęto nazywać produkowaną w Wielkiej Brytanii konopie, krwawą marihuaną. Zdecydowana większość porwanych dzieci w Anglii pochodzi z Wietnamu. Według statystyk z 2012 roku 96% "konopnych niewolników" pochodziło właśnie z Wietnamu, z czego aż 81% to były dzieci.

Zazwyczaj, nastolatkowie, którzy zostali zmuszeni siłą do tej pracy, są zbyt przerażeni wizją zemsty ze strony przemytników, żeby mówić. Jednakże dwójka z nich zgodziła się porozmawiać z the Guardian pod warunkiem, iż ich imiona nie zostaną ujawnione, oboje pozostają w ciągłym strachu przed gangiem, który ich kontrolował.



Bao, 15 lat. Zdjęcie zrobione przez Davida Levene dla the Guardian.


Bao miał 15 lat, kiedy został wsadzony do trzypokojowego mieszkania, na obrzeżach wielkiego Angielskiego miasta i zostawiony sam wraz z setkami sadzonek konopi. "Kiedy zajechałem, powiedziano mi, że od teraz mam się zajmować roślinami", powiedział, wspominając dzień, kiedy został przywieziony, przez faceta oraz kobietę z Wietnamu, do małego, dwupiętrowego mieszkania, już całego zapchanego doniczkami z marihuaną. Nie miał pojęcia czym są ani dlaczego ma się nimi zajmować.

W zamrażarce było jedzenia na miesiąc, powiedziano mu, że jeśli się dobrze spisze, przywiozą mu nową porcję jedzenia. Jednocześnie ostrzegli go: "Jeżeli nie będziesz podlewać poprawnie, przestaniemy przywozić jedzenie i będziesz głodować."

Dostał dokładne instrukcje, jak zarządzać systemem oświetlenia, żeby nie przeciążyć elektryczności w mieszkaniu. "Musiałem być bardzo ostrożny, żeby przewody się nie popaliły czy też wybuchły." Sofa wciśnięta w narożnik służyła mu jako łóżko, zaoszczędzone miejsce zostało spożytkowane na więcej sadzonek konopi.

Przez większość czasu Bao był sam, czasami nawet przez trzy tygodnie, bez kontaktu z kimkolwiek. Okazjonalnie dwóch facetów przyjeżdżało, żeby zobaczyć czy rośliny zaczynają już kwitnąć. To były chwile olbrzymiego stresu. "Dotykali ziemi w doniczkach, żeby sprawdzić czy nie jest sucha. Bałem się, kiedy to robili. Powiedzieli, że jeśli nie będzie dla nich odpowiednia, pobiją mnie."

Podlewanie roślin każdego ranka zajmowało 2-3 godziny. Potem nie było nic do roboty, aż do wieczoru, o 22 Bao poświęcał kolejne trzy godziny na ponowne podlewanie. Nie było żadnej telewizji i czuł się bardzo samotny. Co kilka dni dzwoniła do niego Wietnamka, zadawała precyzyjne pytania odnoście wielkości roślin i dawała mu instrukcje. Okna były zakryte, więc nie mógł widzieć, jednak słyszał przelatujące samoloty. "Czasami słyszałem hałas pub'u na przeciwko. Gdy słyszałem jak ludzie się śmieją, spędzają miło czas z przyjaciółmi, było mi smutno, czułem się samotny. Grałem w Candy Crush na swoim telefonie dla zabicia czasu." Trwało to przez około pięć miesięcy. "Oczywiście, że czułem się samotny, jednak to było dla mnie normalne. Byłem samotny całe swoje życie."

Przed porwanie i przemyceniem do UK, Bao, który został osierocony będąc dzieckiem, był bezdomny, żył pod mostem wraz z innymi dziećmi. Dwa lata po uratowaniu go, zaczął opowiadać o swoich doświadczeniach. Nadal jednak wspomnienia były na tyle bolesne, że musiał przerywać i wychodzić na powierzę, poza pokój przesłuchań w opiece społecznej.

Co niezwykłe, Bao nie był zamknięty wewnątrz, jednak gdy zabrano go do mieszkania, był tak przybity i zdezorientowany, że nawet nie rozważał możliwości ucieczki. Nie znał języka angielskiego, nie umiał odczytać chociażby szyldów sklepowych, a tak czy inaczej nie miał pieniędzy. Zdarzało się, że temperatura, bądź ciężki, słodki zapach konopi były tak przytłaczające, że wychodził z budynku pospacerować dookoła niego. "Nie myślałem o ucieczce. Myślałem "Nie ma tutaj ani dobrych, ani miłych ludzi, lepiej zostać na miejscu"" odpowiedział pytany jak się wtedy czuł.

Mimo, iż jest szczęśliwy mogąc opowiedzieć komuś o swoich doświadczeniach będąc growerem, mogąc opowiedzieć jak to jest, nie chce opowiadać o życiu przed dostaniem się do mieszkania. Zamiast tego poprosił swojego opiekuna społecznego do wytłumaczenia jego historii. Jest to szokująca, poruszająca historia 15 lat smutku i nieszczęścia.



W tym budynku znajdowało się 4000 konopi. Znalezione przez policję w dawnym centrum rozrywki w Newport, Gwent.
Zdjęcie: Wales News Service


Rodzice Bao, rybacy w wiejskiej części Wietnamu, zostali zabici w wypadku samochodowym, gdy był jeszcze dzieckiem, pozostawiając go pod opieką dziadków, którzy żyli w drewnianej szopie nad rzeką. Gdy miał 10 lat, oboje zmarli, on natomiast trafił na ulicę jednego z miast we Wietnamie. Sprzedawał kupony na loterie, by zarobić na chleb.

Gdy miał około 14 lat, został porwany przez dwóch mężczyzn, kiedy spał. Związali go i zakleili mu usta taśmą, wsadzili do worka, a następnie do bagażnika. Jakiś czas później trafił do chin, gdzie przez kilka miesięcy spał i pracował w magazynie, pakując garnki. Był głodzony i bity, jeżeli rozmawiał podczas pracy. Później, grupa młodych pracowników została wpakowana do zimnego konteneru. Każdy dostał worek chleba i butelkę wody. Byli w nim uwięzieni przez 3 miesiące, kiedy to statek transportowy płynął najprawdopodobniej do Francji. Został później przewieziony do UK, ukryty nad kołami ciężarówki.

Pojazd zatrzymał się w lesie w Angli, gdzie został wrzucony do kolejnego samochodu i przewieziony do domu. Spędził tam 10 miesięcy, zmuszany do sexu za pieniądze. Następnie, bez żadnego powodu jak w poprzednich przypadkach, został przewieziony do domu w jakimś ustronnym miejscu, gdzie został sam, zajmując się roślinami.

Życie w mieszkaniu zamienionym na farmę konopi jest naszpikowane niebezpieczeństwami. "Nad moją głową były rozwieszone przewody" tłumaczy Bao, "Musiałem być bardzo ostrożny, żeby kołdra nie zaczęła płonąć. Kable były wszędzie, zasilając cały pokój. Musiałem chodzić pomiędzy nimi podczas podlewania, a zwisały bardzo nisko, więc jeśli nie byłem ostrożny mogłem spalić sobie włosy. Kilka razy mi się to przytrafiło. Zdarzało się, że zahaczałem o lampy, parząc sobie dłonie i ramiona. To było męczące. Wszędzie było mnóstwo roślin, którymi trzeba było się zajmować, a samo mieszkanie było bardzo ciasne."

Powiedziano mu, by pod żadnym pozorem nikomu nie otwierał. Gdy więc policja zapukała 5 miesięcy po jego przybyciu, nie otworzył. Wyważono zatem drzwi. Próbował się schować pomiędzy konopiami, które pod jego opieką urosły na wysokość pasa. Policja jednak go znalazła i zasypała masą pytań, których, nie umiejąc ani słowa po angielsku, nie zrozumiał. Został skuty i zabrany na komisariat policji, gdzie spędził noc. Adwokat, którego dostał, doradzał mu przyznanie się do uprawy marihuany, nie patrząc zupełnie na fakt, iż jest dzieckiem oraz ofiarą handlu ludźmi.

Simon, który pracuje z chłopcami porwanymi do UK, wraz z organizacją Ecpat UK, odkrył, że przetrzymywani są oni latami. "Ostatnio, zacząłem trafiać na przypadki, gdzie ludzie byli przetrzymywani coraz to dłużej i dłużej. Spotkałem dziecko, które było uwięzione przez 4 czy 5 lat. Bardzo rzadko się zdarza, że ofiary są w stanie uciec." Czasami dzieci dostają jedzenie za pomocą poczty. "Zdecydowana większość z nich to bezdomne sieroty. Często doświadczenia związane z uprawą marihuany jest najdelikatniejszym z ich przeżyć.



Konopie znalezione w centrum rozrywki
Zdjęcie: Wales News Service]


Bao kontynuuje na chwilę obecną naukę. Wypełnia luki w swojej edukacji, którą skończył mając 10 lat. Ma nadzieję, iż uda mu się rozpowszechnić świadomość istniejącego problemu. "Gdy widzę ludzi palących konopie, mam wrażenie, iż wyzyskują oni dzieci podobne do mnie. Chce, by ludzie wiedzieli, że produkcja konopi jest okupiona cierpieniem innych."

Przez ostatnią dekadę, zbrodnie te były dobrze kryte. Gangi zabezpieczały swoje zakłady, tworząc wiele plantacji w domach na całym kraju. Rośliny były rozdzielane pomiędzy budynki tak, by nie było dużych szkód w razie odkrycia. Ostatnio jednak policja zauważyła, iż gangi zaczynają tworzyć większe plantacje, współpracując z Wietnamskimi handlarzami, w celu zdobycia niewolników.

W poprzednim roku, policja najechała były bank Barclays w Grimsby, olbrzymie, nieużywane centrum sportu w Walii, niedawno opuszczoną przychodnię lekarską [wydaje mi się, iż tak się tłumaczy GP surgery], wszystkie te miejsca zostały przemienione na plantacje marihuany i zapełnione niewolnikami z Wietnamu. W najbardziej zdumiewającym odkryciu do tej pory, policja znalazła miesiąc temu trzech nastolatków w Wietnamu, pracujących w przeciwatomowym bunkrze w Wiltshire, żyjących w 40 pokojowym podziemiu, wybudowanym w latach 80, aby zapewnić schron rządowi w przypadku nuklearnego ataku. Chłopacy powiedzieli, iż byli przetrzymywanie za metalowymi drzwiami o grubości pięciuciu cali [12,7cm], bez dostępu do światła dziennego czy też świeżego powietrza. Rozkazano im zajmować się tysiącami konopi, rosnących w 20 pokojach.

Dwóch chłopaków oraz trzydziestoletni Wietnamczyk zostali aresztowani przez policję w trakcie najazdu. Trzeci nastolatek został znaleziony następnego dnia, wędrując po polnych drogach w pobliżu wioski Wilshire w Tisbury. Udało mu się uciec, przepiłowując sobie drogę przez metalowe kanały wentylacyjne, gdy o 3 rano przyjechali detektywi. Nie miał pieniędzy, nie znał angielskiego i był bardzo przerażony, gdy policja go znalazła. W tym przypadku stwierdzono, iż każdy z wyżej wymienionych był ofiarą, dlatego też sprawa nie trafiła do sądu. Aktualnie znajdują się w centrum imigracyjnym. Trójka mężczyzn (dwóch brytyjczyków, trzeci o Wietnamskim nazwisku) została aresztowana i oskarżona o przestępstwa związane z niewolnictwem, kradzież prądu oraz uprawę konopi.

Pomieszczenie, w którym spali nastolatkowie było oryginalnie zaprojektowane jako izba chorych, dla urzędników państwowych. Gdy miesiąc temu oglądałem budowlę, znalazłem lodowaty pokój, udekorowany dwoma Wietnamskimi kalendarzami (2016 i 2017), zwisającymi z sufitu, złotym Buddą, kupką Wietnamskich płyt DVD, czterema materacami na podłodze i letnimi ciuchami zwisającymi z drutów, rozwieszonych w poprzek pokoju.



Wejście do schronu, najechanego w lutym
Zdjęcie: David Levene dla the Guardian


Ktokolwiek zapewniał im dostawy jedzenia, dbał również o ich zdrowie. Mieli bowiem witaminy w tabletkach, leki na przeziębienie, mandarynki, pudła pełne cebuli i imbiru, żeby móc gotować Wietnamskie jedzenie w zniszczonej, wojskowej kuchni, w której wręcz płytki odpadały ze ścian. Zamrażarki pełne były zapasów żywności. Mieli również worek treningowy, by móc wyładować swą frustrację oraz kilka zepsutych, antycznych maszyn z Pac-Man'em.

Kanalizacja nie działała dobrze, było zatem w toalecie 28, 5l plastikowych butelek wypełnionych moczem. W korytarzach było kilka wózków sklepowych do przewożenia ziemi pomiędzy pomieszczeniami. W każdym pokoju znajdowało się około 25 wtyczek w celu zapewnienia prądu, rzekomo kradzionego bezpośrednio z sieci elektrycznej. Elektryk, który zbadał całość poinformował policję, iż przewody są gorące i niebezpieczne, mogą zatem wywołać pożar w każdej chwili.

W niektórych pokojach (nazwanych "męski akademik", "żeński akademik", "departament rządowy", "naukowcy") były jadalne rośliny, dziesiątki butelek Canny Rhizotonic piętrzące się aż pod sufit i setki opakowań po Grotek Monster Bloom. Warunki były tropikalne, gdy światła działały. Według zeznań policji, w momencie najazdu ściany były mokre od skroplonej wody. Żółty wąż ogrodowy był przeciągnięty korytarzami do 20 pomieszczeń, w kącie spoczywały stosy tyczek bambusowych, tuż obok latarek na czoło i kartonów lateksowych rękawiczek. Korytarze były czyste od ziemi, dzięki starannemu sprzątaniu.

Słodki, ciężki zapach kilku tysięcy konopi potęgował poczucie klaustrofobii. Po trzech godzinach w ciemnych tunelach, z policją i fotografem, ulżyło mi, gdy wyszedłem na powierzchnię i mogłem odetchnąć zimnym, lutowym powietrzem oraz usłyszeć śpiew ptaków.

Policja próbuje ustalić jak długo nastolatkowie byli przetrzymywani oraz od kiedy cała akcja była prowadzona. Detektyw Paul Franklin, który przewodził drużyną specjalizującą się w walce z narkotykami w Wiltshire, opowiada, że po obwieszczeniu o całej akcji, na fb, wielu komentujących uznało nuklearny bunkier wypełniony konopiom za najlepszą rzecz na świecie. "Ludzie mówili, 'Dlaczego robicie kłopot? To tylko konopia'" mówi Franklin. "Nie widzą tego wszystkiego. To była ciężka fizyczna praca. To był po prostu wyzysk." dodaje również, iż przez ostatnią dekadę Wietnamska zorganizowana przestępczość porozumiała się z Angielskimi gangami i zaopatruje je w niewolników. Nastoletnie dziewczyny są zmuszane do prostytucji, bądź do pracy w kosmetyce [ma ktoś lepszą propozycję na "teenage girls are trafficked into prostitution and to staff nail bars"? Nic innego mi nie przychodzi do głowy.], chłopacy natomiast trafiają na plantacje marihuany. Tyle konopi jest uprawianej w Anglii, że kraj ten stał się eksporterem. "Konopia nie jest problemem priorytetowym dla policji, są nimi heroina i crack. Jeżeli możesz hodować marihuanę w domu, poza radarem, prawdopodobnie nie wyłapiemy zbyt wielu plantacji, a zatem nadal są to dobre pieniądze do zarobienia. Być może to jest właśnie argumentem za legalizacją, jeżeli mógłbyś zasadzić roślinę przed domem, to wszystko przestałoby być potrzebne. Jednak to rząd musi podjąć decyzję." [Według mnie to jest jedyne co mogą zrobić, aby zapobiec całemu procederowi. Jednakże wtedy dzieciaki będą wykorzystywane do innych, prawdopodobnie dużo gorszych prac i rzeczy. Niestety, tak to wygląda, jeżeli już się przyzwyczaili do tanich pieniędzy, to ich nie zostawią.]

***

W Styczniu, Hellen Jenkins, przeżyła niemały wstrząs, kiedy zadzwoniła do niej policja, by powiedzieć, iż najechali w Plymouth budynek, który należy do niej, a w którym znaleziono plantacje marihuany. Znaleźli tam również 13 letniego Wietnamskiego chłopca z obrażeniami na twarzy. Jenkins nie miała o niczym pojęcia. Budynek od trzech lat był pod opieką uroczej kobiety. Jednak po tym czasie, w październiku, został podnajęty. Najemca zainstalował w środku jedną bądź prawdopodobnie nawet więcej plantacji. Rozkazał również, aby okna były zasłonięte 24/7. Jenkins nie miała o niczym pojęcia zanim zadzwoniła policja.

"To był prawdziwy koszmar," mówi przez telefon, 3 miesiące później, nadal wyraźnie wstrząśnięta. "Dom był zrujnowany. Był brudny - Wszędzie była ziemia, nawet pod panelami. Została zrobiona duża dziura w suficie z wystającymi rurami wentylacyjnymi. To było przerażające. Najgorzej było na piętrze. Cały sufit się uginał od ciężaru ziemi na strychu. "Miała szczęście, iż jest to mocny, Wiktoriański dom. Żaden dzisiejszy dom by tego nie ustał."



Wentylacyjny przewód wciśnięty w kominek w budynku Hellen Jenkins
Zdjęcie: Penny Cross/Northcliffe Media Ltd/Plymouth Herald


Zanim Jenkins dotarła na miejsce, policja zdążyła pozbyć się konopi, zostawiając 400 donic pełnych gleby. Zamrażarka była pełna jedzenia, sugerując, iż chłopiec został zostawiony z zapasami żywności, dzięki którym miał przez jakiś czas pracować.

"Przybili tylne drzwi, więc nikt nie mógł się dostać do środka. Wszędzie na ścianach była folia, było mnóstwo lamp UV, a drzwi zniknęły albo zostały zniszczone. Pachniało całkiem ładnie, pomyślałam. Słodki, przyjemny zapach. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z konopiami tak naprawdę. Byłam zaskoczona, iż nikt mnie nie próbował poinformować telefonicznie, że coś się dzieje. Pierwsza wycena od ekipy budowlanej wyniosła 20 000 funtów. O mało się nie załamałam"

Nawiązując do Kierownictwa Rady Głównej Policji odnośnie przestępczości związanej z marihuaną, Billa Jephsona, narkotyki z mniejszych plantacji marihuany, tak jak ta, prawdopodobnie były rozprowadzane przez lokalne sieci handlarzy. Z większych natomiast są dzielone i rozprowadzane po całym kraju.

Policja podała bardzo niewiele informacji, mówiących co się stało z chłopcem. Lokalna gazeta podaje, iż zaginął krótko po tym, jak został oddany pod opiekę zastępczą. Nie jest to nic niecodziennego. Kent (który ma najwięcej dzieci-imigrantów ze względu na porty w pobliżu) traci duże ilości Wietnamskich dzieci spod opieki każdego roku. Najwięcej pieniędzy trafia do handlarzy. Wiedzą, iż ich rodzinie będzie grozić niebezpieczeństwo, jeśli nie będą współpracować, dlatego uciekają z opieki społecznej i wracają do przemytników, skąd szybko trafiają z powrotem do pracy.

***

Tak, jak Bao, Tung również został zmuszony do prostytucji i pracy na plantacji. Opuścił swój dom w Wiejskiej części Wietnamu gdy miał 15 lat. Dotarł do UK latem 2010 r. Jego matka zapłaciła 10 000 funtów, aby wysłać go to UK, żeby dołączył do ojca, który opóźnił kraj, ponieważ nie był w stanie wyżywić rodziny pracując jako farmer. Tung odkrył później, że nie stać jej było, aby opłacić całość handlarzom, musiała zatem sprzedać rodzinny dom. Dotarł do Anglii w ciężarówce, przez Rosję. Ostatecznie skończył w domu z tarasem w mieście, którego nazwy nadal nie zna. Trafił do mieszkania przerobionego na plantację, która znajdowała się piętro nad sklepem.

Jego organizm szybko rozwinął u siebie alergię na zapach konopi oraz silne chemikalia używane podczas uprawy, a skóra stała się swędząca. Gdy spotykamy się w Palm Cove Society w YorkShire, część rehabilitacji prowadzona przez Armię Zbawienia, Jego kaszel jest tak ciężki, że czasami ma problemy wypowiadaniem się.

Zapach był tak tragiczny, iż miałem ochotę wymiotować. Ciężko było oddychać, ciężko było spać. Uszkodziło mi to płuca." Tung rozmawia z pomocą translatora, ponieważ pomimo 6,5 roku, które spędził w Anglii, tyle czasu żył w warunkach niewolniczych, iż w zasadzie nie miał dostępu do świata na zewnątrz, przez co jego angielski pozostał bardzo ubogi. "Nie byłem wystraszony. Czułem się gorzej niż kiedykolwiek. Czułem się samotny i martwiłem się o rodzinę. Pomyślałem, że powinienem spróbować pracować i spłacić kredyt jak najszybciej to możliwe."

Nie miał nic do roboty, był telewizor, jednak niedziałający. Większość okien została zasłonięta prześcieradłami, żeby sąsiedzi nie wiedzieli, co się dzieje w środku i by pomóc powstrzymać zapach przez uciekaniem. Od czasu do czasu, bardzo rzadko, mógł porozmawiać ze swoją matką. Nie mówił jej, iż jest zakluczony w mieszkaniu, ponieważ nie chciał jej zasmucać.

To była ciężka praca w bardzo gorących warunkach. Temperatura w mieszkaniu utrzymywała się na poziomie 30-40C, więc nosił spodenki i koszulkę nawet w ziemie. Co 3-4 dni przyjeżdżał facet z dostawą żywności. "Pytał się tylko, 'Dobrze się czujesz?' Odpowiadałem 'Dobrze.' Robił obchód po mieszkaniu, sprawdzał czy wszystko jest w porządku i wychodził."

Gdy Tung bywał nieznośnie nieszczęśliwy, kładł się na podłodze i przykrywał głowę pościelą. "Miałem mnóstwo marzeń, gdy tam byłem. Myślałem o swojej rodzinie. chciałem móc chodzić do szkoły i mieć normalne życie w UK."

Pewnej nocy, mieszkanie zostało najechane przez policję i on został zatrzymany. Nie rozumiał dlaczego został aresztowany, nie wiedział, że uprawiał nielegalny narkotyk. Okazało się, iż helikopter z kamerą termowizyjną wykrył ciepło z lamp. Został zabrany do rodziny zastępczej, jednak następnej nocy zadzwonił po handlarzy, którzy przyjechali i go zabrali. "Teraz wiem, że dzwonienie po nich było błędem, ciągle jednak mam nadzieję na znalezienie mojego ojca."



Oficer policji na plantacji marihuany w bunkrze w Wiltshire
Zdjęcie: David Levene dla the Guardian


Przez kilka następnych lat Tung był zmuszany do wielu prac. Pomagał ustawiać nowe plantacje po całym kraju, jeździł od Walii po Szkocję, często żyjąc w vanie. Powiedziano mu, iż jego dług u handlarzy wzrósł do 100 000 funtów [Przepraszam bardzo, ale... No co do cholery... I że on w to uwierzył?!], dlatego w nocy był zmuszany do prostytucji. "Nie chciałem tego. Uciekłem, jednak mnie znaleźli, pobili i grozili, że moim rodzicom stanie się krzywda. Byłem rzucany z miejsca na miejsce, czasami trafiał się mały hotel, czasem dom czy też nawet sklep, gdziekolwiek klient kazał mi przyjść. Był tam facet oraz kobieta. Dostawałem 100 funtów miesięcznie. Nie odważyłem się spytać o dług, ponieważ za każdym razem, gdy o to byłem, byłem bity."

Później był zmuszony do pracy na kolejnej plantacji, w piekarni, i został złapany gdy policja zrobiła najazd. W tym momencie miał 20 lat i został skazany na 3 lata więzienia. Wyrok został ostatecznie skrócony do 12 miesięcy, ponieważ przyznał się do winy na komisariacie. Spędził 8 miesięcy w centrum imigracyjnym. Stracił kontakt z rodzicami i martwi się, że jego siostra mogła zostać porwana przez ludzi handlarzy.

"Nie miałem pojęcia o byciu ofiarą bądź też byciu niewolnikiem do momentu, aż przeprowadziłem wywiad z kim z "pracy zdalnej", aby uzyskać wniosek o azyl." Spoglądając wstecz, uważa, iż adekwatnym komentarzem jest: "Tak, czuję, że byłem niewolnikiem."

Nie ma dokładnych liczb opisujących ilość młodych ludzi, przewiezionych z Wietnamu. Jednakże kobieta, która tłumaczyła dla Tunga, szacuje, iż brała udział w setkach spraw sądowych, gdzie młodzi ludzie byli podobnie traktowani. Tung uważa, iż podczas pobytu w UK spotkał ponad 100 ludzi z Wietnamu, którzy pracują w ten sposób. "Najmłodszy miałem 14 lat. Było mi żal. Martwi mnie fakt, iż coraz to kolejni młodzi ludzie z Wietnamu zostają tu przywiezieni."

Pomimo składanych obietnic, do rozprawienia się z tym przestępstwem, a także wizyty Davida Camerona we Wietnamie w 2015, gdy problem wzrósł, nigdy zaczęto ścigać handlarzy ludźmi. Nawiązując do prawniczki, Philippy Southwell, która na chwilę obecną reprezentuje ponad 50 Wietnamczyków, ofiar handlu ludźmi, wciąż wielu młodych ludzi z Wietnamu siedzi w wiezieniu, skazani za narkotyki, pomimo faktu, iż byli zmuszani do tej pracy. "Jeszcze nigdy nie byłam tak zajęta" opowiada. " Każdego dnia padają nowe oskarżenia. To niepokojące, że wciąż ścigamy ofiary handlu ludźmi."

Tung zgodził się podzielić ze swoimi doświadczeniami, ponieważ chce, aby ludzie we Wietnamie zdali sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie się wiążę z handlem do UK. "Ktokolwiek, kto radzi pożyczyć pieniądze od innych, aby przyjechać tutaj za lepszym życiem, nie słuchajcie ich," Ostrzega. "Zostaną zmuszeni do robienia rzeczy, których nigdy by nie chcieli. Martwię się możliwością, iż mogę zostać deportowany do Wietnamu, gdzie znajdą mnie gangi i znów porwą. Bardzo się tego obawiam."






Tłumaczenie: MonsterJoint
Oryginał: https://www.theguardian.com/society/...etnamese#img-1
 
Ostatnia edycja:
O

old_school

Guest
po zapoznaniu się z tłumaczeniem artykułu, ja tu widzę problem niewolnictwa dzieci i całej niepodważalnej tragedi związanej z tym faktem
niestety ale MJ próbuje się przy okazji tego procederu maksymalnie zdemonizować jako przyczynę tego faktu, a tak nie jest moim zdaniem
jeśli nie przy MJ to zjawisko to zachodzić będzie i zachodzi również w innych strefach
artykuł jakoby przedstawia tragedię konkretnej osoby przedstawiając MJ jako bezpośrednią przyczynę tego faktu
zapomina się jednak że zjawisko to nie jest zależne od upraw konopi i występowało i nadal występuje na całym świecie
zarówno na plantacjach rużu, herbaty, kawy, tytoniu, przypraw, soli a kończąc na domach publicznych
walczy się z konopią wykorzystując do tego tragedię konkretnej osoby nie robiąc za razem nic by zwalczać żeczywistą przyczynę występowania faktu niewolnictwa
zupełnie tak jakby niewolnictwo było be bo jest wykozystywane do uprawy marihuany, ale w innych sektorach z których wprowadza się do obrotu legalne produkty w bardzo niskich cenach to już się problemu nie dostrzega
 
S

Sławuś z council estate.

Guest
Jak dla mnie w tym artykule nie chodzi o walkę z konopią samą w sobie tylko pokazanie ludziom skąd się ona w dużej części bierze i jakie sa tego koszty.
 

MonsterJoint

Well-known member
Rejestracja
Gru 8, 2016
Postów
139
Buchów
0
Dobra, tekst wreszcie przetłumaczony do końca, zrobiłem to w jednym poście, żeby nie było konieczności przeskakiwania po stronach. Chyba można przenieść do przetłumaczonych!

:spalony:

Pozdro i z Jointem! :D

PS do kogo w zasadzie należy obowiązek przeniesienia tematu? Autor tematu jak rozumiem? :)
 

Trzy Zera

Well-known member
Rejestracja
Sie 8, 2015
Postów
310
Buchów
0
dlaczego na doniczkach leza kawalki kartonow z wycietym miejscem dla rosliny ?
 

MonsterJoint

Well-known member
Rejestracja
Gru 8, 2016
Postów
139
Buchów
0
Stawiam na utrzymanie wilgotnej gleby. Zauważ jakich rozmiarów były to plantacje, to działało jak olbrzymi piec, prawdopodobnie właśnie dlatego trzeba było codziennie podlewać planty. Sądzę, że bez kartonów wilgoć mogłaby wzrosnąć aż za bardzo, przez co sam budynek mógłby zacząć pleśnieć i gnić, aczkolwiek to tylko moje przypuszczenia :D
 



Z kodem HASZYSZ dostajesz 20% zniżki w sklepie Growbox.pl na wszystko!

nasiona marihuany
Góra Dół