Podpinam się pod to pytanie
Aktualnie w moim życiu jest dużo więcej niepalenia, i przepalone dni przeplatają się****z kilkomiesięcznymi przerwami. Niestety, mit że zapalenie po dłuższej przerwie będzie tak dobre, jak pierwsze fazy okazał się nie prawdziwy, choć i tak daje dużo więcej frajdy, niż któryś dzień z rzędu na bombie.
W moim przypadku bardzo fajnie działają te pierwsze dni abstynencji. Po jednej takiej wróciłem do sportu, który mi towarzyszy do dzisiaj, a po innej, zmieniłem wynajmowane mieszkanie na lepsze. Może to przez wypoczętą głowę i mniejszy poziom kortyzolu, a może deficyt dopaminy upomina się****aby czymś go zastąpić.
Same fazy choć przestały być****euforyczne, nie straciły swojego uroku- mj dalej pozwala mi czuć muzykę, a nie tylko słyszeć, a do zamułki na bombie staram się****nie dopuszczać- bardzo grany jest rowerek, i dłuższe trasy
, ale lubię odnajdywać wtedy frajdę z rzeczy które na codzień nie sprawiają mi przyjemności.
Prawdziwe guilty pleasure, bo jestem doskonale świadomy zgubnych efektów jej zażywania, i choć odczuwam zamglenie umysłu nie tylko w dni palące, a moja pamięć, i skupienie nie jest w 100% idealne, to mam nadzieję że część tych objawów to tak naprawdę****wynik autosugestii, bo odczuwają to także osoby niepalące (suplementy na to są****cholernie popularne), a ja moim popalaniem nie prowadzę****do autodestrukcji, bo mimo wszystko wiodę całkiem udane, nieidealne życie. MJ jest szczyptą która uzupełnia smak mojego życia, coś jak sól
Sama byłaby kiepska w smaku, gotować bez niej można, i jest nawet bardziej zdrowo, ale jej minimalna doza sprawia że cała potrawa smakuje mi lepiej
Jestem ciekaw ludzi z naprawdę dużym stażem, jakie jest ich zdanie na temat długofalowych skutków, jak także tych, którzy mają za sobą długie przerwy.