Witam
06.07 Opryskałem panny Canna Cure, podlałem 100% dawki zestawu Hesi (mimo ciągłych opadów), 2,5l na roślinę. Rośliny w efekcie tego wyszły ze stresu, nieźle się rozrosły, zwiększając swoją zieloną masę niczym o 100%.
14.07 Opryskałem stymulatorem Superthrive (3 krople na litr) + 1/4 dawki TNT Complex.
Dzisiaj (19.07) przychodzę na spota i widzę bujne rośliny (w stosunku do ówczesnych) wzrost po 1,8m z licznymi odrostami i sporymi liśćmi, tak więc mają się świetnie, wyszły z gehenny i naprawdę nosz zrobiły na mnie wrażenie. Widocznie "zastrzyk" Hesi przywrócił im vigor, a syntetyczna auksyna zawarta w Superthrive nieźle pobudziła odrosty.
Niestety nie mam fotek, gdyż zabieranie całego majdanu (futerału) z lustrzanką, który zajmuje pół plecaka, jest uciążliwe (przydała by się mała, zwykła, podręczna cyfrówka) lecz co się odwlecze to nie uciecze
Tak więc dlaczego piszę ten UP? w sumie aby się podzielić emocjami z...
wydarzenia dnia...
Mianowicie, wracając już dość ciemną szarówką ze spota, a raczej ledwo co wyczołgałem się z tarniny i odszedłem 50m, będąc już w dość ciemnym lesie, usłyszałem oddźwięk metalu... przystanąłem... patrzę przez ramie... wpatruję się... i na tle otwartej przestrzeni widzę niczym posturę człowieka... wpatruję się i kiedy się owa postura poruszyła nie miałem już wątpliwości że mam towarzystwo... myślę sobie... myśliwy ze strzelbą... (gdyż nieraz w pobliżu znajdowałem plastikową łuskę po naboju), stoję dalej w cieniu lasu... kiedy postać się znowu poruszała usłyszałem oddźwięk niczym kajdanek... szereg myśli przeszło mi przez głowę... uciekać? cicho odejść? stać? czy podejść i wyjaśnić sytuację? pomyślałem ucieknę, czy odejdę a co później? pełen obaw, jak wrócę na spota? (tym bardziej że mój spot to taka trochę pułapka, gdyż musisz się wczołgać, tak więc i szybko nie wyjdziesz, a drogi ewakuacji brak, z braku warunków ku temu), gdy nie wiem co jest grane. Postanowiłem się odezwać, odezwałem się "alright?" i cisza... mówię ponownie "alright"? i w tym momencie dwa psy niczym farmerskie, o których nie wiedziałem, rzuciły się w mym kierunku... Ciemno, coś leci z "zębami" z jednej, z drugiej strony, idzie się przestraszyć, lecz stoję dalej. Poszczekały, zbliżył się gość ok 45-50 lat, więc wyszedłem do niego z gadką, jak by nigdy nic. Taki z mej strony wstęp o niczym, następnie jego i dalej sam z siebie mówię, że tak lubię się wybrać do lasu, spędzić czas, się zrelaksować i z uśmiechem na twarzy strzelam hasło "survival hehe", a koleś mi przerwał i mówi że nie wnika co tu robię bo to nie jego las, że w swoim lesie to by się interesował, prawdopodobnie chodziło mu o rejon, gdyż następnie oznajmił że jest stróżem itd. a to ja zmieniam temat, jakaś gadka szmatka, po drodze zwróciłem uwagę na ślad po rozpalonym ognisku i skończyło się tak że pokierował mnie jak wyjść z tego lasu
Jednak owy dźwięk metalu wynikł z tego iż gość miał ze sobą coś ala szpadel, a dźwięk "kajdanek" to łańcuch od smyczy. Odnośnie szpadla, taki mały z tą metalową częścią - krótką, jakby szpadel do mieszania, twierdził ze wziął go ze sobą do rozgarniania trawy, hmm.. munduru też nie miał... tak więc cholera wie kto to tak naprawdę był.
Nieopodal znajduje się farma, więc może tam stróżuje, chyba że faktycznie jakiś ala leśniczy (nie zrozumiałem go w tym kontekście w 100%), no chyba że jakiś ściemniacz... Szereg domysłów chodzi mi po głowie. Jeden z niepokojących faktów jest taki że gość szedł także jakby od mojego spota lecz z drugiej strony.
Hmm... nie ukrywam że ostatnio, bywałem na spocie z pewnymi obawami przed leśnymi kamerkami, gdyż jakiś czas temu gimbaza narobiła mi gnoju w pobliżu spota, a mianowicie, jak na złość raz nie skitrałem roweru w krzaki (zawsze to robię) jakieś 100m od spota, a że była niedziela to gimby wybrały się w plener, natrafiły na mój rower, rozpalili dosyć duże ognisko (co było widać po zostawionym śladzie) z jakiś gąbek i spalili mój środek transportu... Jeszcze musiałem po gnojach posprzątać, żeby właśnie nie było przypału, czyli przeniosłem wrak roweru w inne miejsce, ale placek po ognisku w lesie został i jeżeli faktycznie to był stróż toż może z tego powodu, lub po prostu, lub jakiś leśny onanista...
Jako że zawsze w trakcie wychodzenia ze spota znaczę sobie tunel, odpowiednio układając gałązki, aby mieć pewność że nikt się tam nie wdarł, no i obecnie na szczęście śladów zero, ale coś mi tu nie gra w pobliżu...
W każdym bądź razie spota nie odwiedzę przez najbliższy miesiąc, półtora, panny wyprowadziłem na prostą, toż powinno być ok, (no... prócz kwestii z przędziorkami).
(Pasowało by też "przeskanować" kamerą drzewa w owym terenie, nocą, czy nie ma jakiś "dziwnych świecących punkcików").
Co o tym wydarzeniu sądzicie towarzysze?